16 sierpnia 2010 08:37 | ID: 272395
2 stycznia 2011 12:17 | ID: 366775
Głód Eucharystii i innych sakramentów jest czasem potrzebny, by zauważyć ich wartość.
Koleżanka, która wyjechała do Norwegii i tam miała trudności z znalezieniem w pobliżu Kościoła rzym - kat. dla siebie - powtarzała mi, że dostępność do sakramentów u nas jest darem.
Co do tematu, chociaż już się na początku tego wątku wypowiedziałam - wiara w Boga wg danego wyznania pociąga za sobą określone zachowania, postawę. Chyba że tworzę autorską wersję jakiegoś wyznania, wg własnego pomysłu.
Pytanie więc podstawowe - w Kogo/kogo lub w co wierzę i z jakim wyznaniem się identyfikuję.
Jeśli mówię, że jestem wierząca, a nie praktykuję, nie żyję tym - to nielogiczne (absurdalne i ironicznie komentowane nawet przez socjologów religii).
Protestant - modli się ze swoją wspólnotą, podobnie greko - czy rzymsko- katolik. Jeśli twierdzę, że jestem katoliczką, a nie żyję jak katoliczka, nie korzystam z sakramentów - może czas zmienić wyznanie. Nikt nikogo nie zmusza do trwania w czymś, co mu nie odpowiada.
,
Porównanie do miłości małżonków jest trafne - jeśli kocham, przyjmuję odpowiednią postawę. Chcę spotykać się z tym, którego kocham - nie tylko od wielkiego święta, wtedy, gdy mam akurat czas.
I skoro sam Bóg daje się w sakramentach własnie we wspólnocie Kościoła - wypinanie się i twierdzenie, że przecież wiem lepiej i znajdę go np. w kuchni, jest trochę dziwne.
Znam różnych kapłanów - jedni mnie zachwycają postawą, inni sprawiają, że modlę się intensywnie o ich nawrócenie - ale to, jacy są oni, nie sprawia, że nie chcę przyjść na spotkanie z Bogiem.
2 stycznia 2011 12:24 | ID: 366778
Tak myślałem, że otrzymam bełkot połączony z atakiem. Jedynie dobrze wyznający wiarę nic konkretnego nie napisał. Tylko to co zawsze że jest tak napisane i koniec kropka.
Tylko, że podział grzechów, może nie tyle podział co rozgraniczenie między cięzkimi a lekkimi nie wymagającymi spowiedzi, próbowano wprowadzić już dawno temu. Robili to jezuici i nazywane to chyba było kazuistyką. Także, co jest dziś kanonem wiary nie pochodzi od Boga tylko od różnych "lepiej wiedzących" co Bóg miał na myśli.
Nawet dzisiejsze interpretacje dają pole do popisu:
"kanon 916 KPK mówi: Kto ma świadomość grzechu ciężkiego, nie powinien bez sakramentalnej spowiedzi (...) przyjmować Komunii św. Wyraźnie zostało użyte określenie „nie powinien", a nie np. „nie może", co to więc znaczy tak naprawdę? Może się zdarzyć, że zaistnieje jakaś poważna racja, a nie ma sposobności wyspowiadania się. Wtedy mimo grzechu ciężkiego można by przyjąć Komunię Św., z tym że najpierw należy wzbudzić akt żalu doskonałego, zawierającego w sobie zamiar wyspowiadania się jak najszybciej."
Więcej czyli co może być powodem pominięcia spowiedzi ( a dla mnie jest to bulwersujący powód) mogą zainteresowani pod tym linkiem doczytać
http://www.urbanowice.parafia.info.pl/?p=main&what=123&PHPSESSID=f355311ade75cde81206ddc089c4e3c7
Ciekawe spostrzeżenie
Wiesz co wolę wierzyć w Boga - istotę idealną bez grzechów- i dążyć do tego ideału na swój sposób.Wolę poszukiwać odpowiedzi niż być..............
Swoją drogą ciekawa teoria że tylko Maryja jest bez grzechu. Rozumiem że grzechem Boga jest to że stworzył różnej maści fanatyków.
Nikogo nie atakuję, ani nie oceniam co najwyżej zadaję sobie pytania.
"
Ojciec Święty przypomniał, że Pan Jezus nie był kapłanem w pojęciu judaistycznym. Nie należał do rodziny kapłańskiej, a jego osobowość i działalność wpisują się bardziej w tradycję prorocką niż starożytnych kapłanów. Dlatego Jezus dystansował się od rytualnej koncepcji religii, krytykując przyznawanie większej wartości ludzkim nakazom związanym z czystością rytualną niż zachowywaniu przykazań Bożych. Nawet w świątyni w Jerozolimie, miejscu świętym par excellence, Jezus dokonał aktu czysto proroczego, gdy wypędził wymieniających pieniądze i sprzedawców zwierząt, które służyły do składania tradycyjnych ofiar. Tak więc Jezus nie jest rozpoznany jako Mesjasz kapłański, ale prorocki i królewski. Nawet Jego śmierć, którą my chrześcijanie słusznie nazywamy „ofiarą” nie miała nic z dawnej ofiary, a wręcz przeciwnie, była wykonaniem kary śmierci przez ukrzyżowanie, najbardziej hańbiącą, poza murami Jerozolimy."
Też mi się tak wydawało że ważniejsze jest serce i 10 przykazań niż co rusz zmieniane nakazy ludzkie.
2 stycznia 2011 12:25 | ID: 366779
To porównanie do miłości małżonków szczerze mówiąc bardzo do mnie przemówiło. Bo jak mogę mówić, że kocham Boga, jednocześnie karając go za złe uczynki księży, którzy tak bardzo służą złym przykładem i nie idąc na spotkanie z Nim. Właśnie wróciłam z kościoła :) byłam u spowiedzi, dużo mi dała rozmowa z księdzem... I chyba jednak tylko w pełni wierzącym można być jednak chodząc do kościoła. Dużo mi dały wypowiedzi niektórych na tym forum. Bo trochę sie w tym wszystkim pogubiłam...
2 stycznia 2011 17:17 | ID: 366996
Moim zdaniem do kościoła chodzimy dla Boga a nie dla księży. Jeśli ktoś wierzy to pójdzie, a jesli nie to zawsze znajdzie wymówkę...Ale niech każdy decyduje sam za siebie.
2 stycznia 2011 17:47 | ID: 367022
To wracając do tematu, tak mi się jeszcze przypomniało. Muzułmanie do meczetów jednak chodzą i chyba dość rygorystycznie do tego podchodzą. Dżiniści również mają swoje świątynie i raczej ich nie unikają. Żydzi gromadzą się w synagogach i jest to naturalna część ich wiary.
Trochę sie nie zrozumieliśmy - chodziło mi o kościól jak świątynię katolicką (chrześcijańską), a nie świątynię jako taką.
Dla mnie jasne jest, że jako katolik nie będę chodził do meczetu, a buddysta nie będzie chodził do kościoła. To by było nielogiczne. Ale co do zasady każdy katolik powinien chodzić do kościoła, każdy muzułmanin do meczetu, a każdy żyd do synagogi. Bo tego wymaga wiara.
A zatem analogicznie do Twojego toku myślenia - każdy wierzący w Boga powinien modlić się w świątyni swgo Boga. Więc jeśli dla kogoś świątynią jest dom, w którym Bóg jest wszak obecny, nie ma przeszkód by Boga czcić w domu i byc wierzącym.
Jak sam przyznajesz - nie wejdziesz do meczetu (mimo iż tam jest Bóg), nie wejdziesz do świątyni buddyjskiej (mimo iż tam jest Bóg).
2 stycznia 2011 18:13 | ID: 367046
To wracając do tematu, tak mi się jeszcze przypomniało. Muzułmanie do meczetów jednak chodzą i chyba dość rygorystycznie do tego podchodzą. Dżiniści również mają swoje świątynie i raczej ich nie unikają. Żydzi gromadzą się w synagogach i jest to naturalna część ich wiary.
Trochę sie nie zrozumieliśmy - chodziło mi o kościól jak świątynię katolicką (chrześcijańską), a nie świątynię jako taką.
Dla mnie jasne jest, że jako katolik nie będę chodził do meczetu, a buddysta nie będzie chodził do kościoła. To by było nielogiczne. Ale co do zasady każdy katolik powinien chodzić do kościoła, każdy muzułmanin do meczetu, a każdy żyd do synagogi. Bo tego wymaga wiara.
A zatem analogicznie do Twojego toku myślenia - każdy wierzący w Boga powinien modlić się w świątyni swgo Boga. Więc jeśli dla kogoś świątynią jest dom, w którym Bóg jest wszak obecny, nie ma przeszkód by Boga czcić w domu i byc wierzącym.
Jak sam przyznajesz - nie wejdziesz do meczetu (mimo iż tam jest Bóg), nie wejdziesz do świątyni buddyjskiej (mimo iż tam jest Bóg).
To się nazywa manipulacja. Uważam, że pełnia Bożego Objawienia jest w Kościele katolickim, natomiast inne religie mają w sobie jakieś cząstki tej Prawdy. Ale jej pełnia i pełnia środków potrzebnych do zbawienia jest w KK. Ja to piszę jako katolik.
Muzułmanin będzie przekonany, że ta pełnia jest u Allaha i będąc Allahowi posłusznym, będzie się modlił w meczecie
Jak sobie ktoś wymyśli, że świątynią jest jego dom, to już jego bajka. Niech tylko nie nazywa tego katolicyzmem. Dlaczego? Bo to jego własna twórczość radosna, a nie konkretna wiara katolicka. Teraz oczywiście możesz się bawić w rzeczy w stylu, że w KK mówi się o "domowym Kościele" (czyli rodzina), mówi się o "ołtarzu małżeńskiej miłości" czy o tym, że wszyscy jesteśmy "świątynią Ducha Świętego". Ale tak jak pisałem wcześniej - ja w Twoje bajki nie wchodzę :-)
To, że katolicy modlą się w kościołach nie wyklucza przecież modlitwy w każdym innym miejscu - Jezus modlił się przecież nieustannie. Ale to co najważniejsze - czyli wspólnota eucharystyczna - tego doświadczyć można w Kościele i kościele :-)
(później odpiszę na to, co czoper napisał, bo śmiesznie powyrywał zdania z kontekstu)
2 stycznia 2011 18:27 | ID: 367058
To się nazywa manipulacja. Uważam, że pełnia Bożego Objawienia jest w Kościele katolickim, natomiast inne religie mają w sobie jakieś cząstki tej Prawdy. Ale jej pełnia i pełnia środków potrzebnych do zbawienia jest w KK. Ja to piszę jako katolik.
Muzułmanin będzie przekonany, że ta pełnia jest u Allaha i będąc Allahowi posłusznym, będzie się modlił w meczecie
Jak sobie ktoś wymyśli, że świątynią jest jego dom, to już jego bajka. Niech tylko nie nazywa tego katolicyzmem. Dlaczego? Bo to jego własna twórczość radosna, a nie konkretna wiara katolicka. Teraz oczywiście możesz się bawić w rzeczy w stylu, że w KK mówi się o "domowym Kościele" (czyli rodzina), mówi się o "ołtarzu małżeńskiej miłości" czy o tym, że wszyscy jesteśmy "świątynią Ducha Świętego". Ale tak jak pisałem wcześniej - ja w Twoje bajki nie wchodzę :-)
To, że katolicy modlą się w kościołach nie wyklucza przecież modlitwy w każdym innym miejscu - Jezus modlił się przecież nieustannie. Ale to co najważniejsze - czyli wspólnota eucharystyczna - tego doświadczyć można w Kościele i kościele :-)
(później odpiszę na to, co czoper napisał, bo śmiesznie powyrywał zdania z kontekstu)
Nie manipulacja - pytanie.
Uważam, że pełnia Bożego Objawienia jest w Kościele katolickim, natomiast inne religie mają w sobie jakieś cząstki tej Prawdy.a
Jestes katolikiem - masz prawo, a nawet obwiązek tak uważać. Ja uważam, że skoro Bóg jest jeden, to i prawda, którą nam przekazał, jest jedna. Tyel, że w swym ludzkim prymitywiźmie gdzies ją zagubiliśmy.
Jak sobie ktoś wymyśli, że świątynią jest jego dom, to już jego bajka. Niech tylko nie nazywa tego katolicyzmem.
Nie nazywam - cały czas podkreslam, ze watek jest o ludziach wierzących, nie o katolikach.
Teraz oczywiście możesz się bawić w rzeczy w stylu, że w KK mówi się o "domowym Kościele" (czyli rodzina), mówi się o "ołtarzu małżeńskiej miłości" czy o tym, że wszyscy jesteśmy "świątynią Ducha Świętego". Ale tak jak pisałem wcześniej - ja w Twoje bajki nie wchodzę :-)
Jak wyżej napisałem - ja piszę o wierzących, nie o katolikach. Wiec już w takie czepianie się słówek się nie bede bawił. (Twoje bajki tez są fajne, nawiasem mówiąc. Jak to bajki zazwyczaj, zresztą :-))
24 lutego 2011 15:19 | ID: 429181
Jestem "Chrześcijaninem" , i to określenie niech wystarczy na określenie mojego "stanu ducha".
Rozgrywki między poszczególnymi kościołami mnie nie wciągają . Wejdę do każdego kościoła żeby się spotkać z Bogiem gdy poczuję chęć modlitwy i skupienia .
Kapłani to ...tylko ludzie ! , .....i to często grzeszni .
Czytamy: Ksiądz pobił i zgwałcił parafianką -Częstochowa J Góra , ksiądz-pedofil , ksiądz katolicki nawołuje do palenia gejów , pijany ksiądz ucieka przed ścigającym Go radiowozem policyjnym...., pijany ksiądz na pogrzebie , ksiądz oszustem- chciał wyłudzić kredyt ,
A wiecie co mnie wydaje się w dzisiejszych czasach najdziwniejsze ( żeby nie napisać że mnie wkurza) - że wszędzie - w każdej dziedzinie gospodarki mamy kryzys bezrobocia , ale nie w kościele ! ......i to jest chyba NAJWIĘKSZY " CUD ".
No więc chodzę się do kościoła modlić , ale nie zwierzać - nie wiem czy nie trafię w konfesjonale na żłodzieja , pijaka, gwałciciela ,albo na (nie daj Boże) pedofila .....!
26 kwietnia 2015 09:13 | ID: 1216139
Zasadniczo odpowiedź jest banalnie prosta i oczywista. Osoba wierząca to Osoba uznająca określony dogmat - i postempująca zgodnie z nim. I koniec Kropka. Każdy dogmat ma swoje z góry okreslone zasadny których przestrzeganie jest bezwarynkowo konieczne.
- Każdy kto nie przestrzega tych zasad nie może być uznany za osobę wierzącą we wskazanym przez nie dogmacie (wierze).- PROSTE i oczywiste
Natomiast jeśli jest mowa o chodzeniu do kościoła lub nie. I jak sądzę pytającemu chodzi w wyznanie rzymsko katolickie Odp jest jeszcze prostrza. Wystarczy zajrzeć do Bibli i przeczytać Słowa płynace od Boga jak twierdzą Chrześcijanie to treść dekalogu a szczególnie Drugie przykazanie wyklucza chodzenie do kościoła i wogóle instnienie kościoła. Wracając do pytania osoba chodząca do kościoła nie jest osobą wierzącą. Ponadto jak powiedział Bóg Kto nie przestrzega jednej zasady nie przestrzega żadnej - A w Bibli jest około 800 zakazów.
Pomijam rozwodzenie nad sensem i istotą wiary jakielkolwiek....Czy prostytutka jest dziewicą....czy złodziej jest człowiekiem prawym....Do niedawna zabijano za czytanie Bibli. Rzymianie chrześcijanie nadal twierzą, że ziemia jest płaska- A jaka jest.
A ilu tzw. gorliwych Chrześcjan zna dekalog - prawie rzeden....Ilu Księrzy ma dzieci...a Bug powiedział rozmanrzajcię się wszyscy ..itd....
Obraz Polskiego wierzącego rzymsko katolickiego to najczęściej obraz skończonego Kłamcy.
I tyle na ten temat...Spoko jeśli nie chodzisz do kościoła to oczywistym jest, że jesteś bardziej wierzący od każdego chodzacego do kościoła.
26 kwietnia 2015 10:01 | ID: 1216141
Jeśli mówię, że jestem wierząca, a nie praktykuję, nie żyję tym - to nielogiczne (absurdalne i ironicznie komentowane nawet przez socjologów religii . - Tak jeśli reprezentują interes Kościoła a nie wyznawców.
cyt.- Jestem wierząca, a nie praktykuję - Nie praktykuję jak nakazuje instytucja Kościóła.
Bo jeśli jesteś wierząca to oczywistym jest, że niema wtym miejsca na instytucje kościelną i to co ona reprezentuje.
Ale uznając instnienie Boga można praktykować stale. Nie kłamiesz - praktykujesz. Prowadzisz poprawnie pozytywne zycie - to praktykujecz. nie zdradzasz mąża , żony - to praktykujesz itd. i co na ty na to.
Pozatym jedna rzecz jest niezrozumiała gdyż życie pokazuje, że być wierzacym znaczy być miłośnikiem zbrodni, mordowania im bardziej zbrodnia jest beztialska tym wykonawca jest bardziej wierzący.
Większośc grup religilnych powołując się na tzw. Boga prześcigają się w mordowaniu innych ludzi na róznesposoby:
1/zabić człowieka to mniej niż użyć prezerwatywy..
2/indianie nie mają duszy - mozna zabić jak robaka. itd bez końca
A może jednak są ludzie naprawdę wierzący bo jeśli tak to może podać ich próbie - testowi wiary jak Boski Kościół testował przez setki lat i nalezałoby zacząć od nich samych ludzi kościoła ,,,,,,,
AAAAAA jak to robili - związać do słupa i podpalić na 100.000 ilu z nich by wyszło z ognia - ci by udowodnili że są wierzacy..
A może uwazacie że oni mogą a ich nie....
26 kwietnia 2015 10:33 | ID: 1216165
Oblicze człowieka wierzącego.
- nie czyta Bibli
- niezna treści dekalogu
- niewie z kąd są ludzie bo przecierz Bóg stworzył tylko Adama i Ewę...
- nienawidzi żydów - Jezus był żydem to i taki był jego ojciec a także komunista kazał się wszystkim dzielić.
- nienawidzi komunistów
- kłamie
- nie rozmnarza się
- chodzi do lekarza bo ma wiekszą moć uzdrawiania niż bóg.
- oddaje częć należną boguprzedmiotom martwym i ludziom niegodnym.
ale...ale...
- dwa razy dziennie chodzi do kościoła
- mówi ze wierzy
- informuje o wszystkim ksiądza bo sądzi że Bóg nie jest wszędzie i nic niewie jesli ksiadz mu nie powie
Takiego wierzacego znam osobićie =Czynierje t to grubo popaprane....
26 kwietnia 2015 11:03 | ID: 1216167
Na pytanie postawione przez autora tematu można odpowiedzieć takim pytaniem: Czy do cichego słuchania dobrej muzyki potrzebny jest didżej?
26 kwietnia 2015 14:24 | ID: 1216197
oki
26 kwietnia 2015 18:59 | ID: 1216218
Na pytanie postawione przez autora tematu można odpowiedzieć takim pytaniem: Czy do cichego słuchania dobrej muzyki potrzebny jest didżej?
Ale w trakcie tańca już by się przydał..
27 kwietnia 2015 12:58 | ID: 1216425
Odpowiedźcie mi na pytanie (trochę z innej beczki)
A jeśli ktoś miał "pecha" i urodził się na Wyspach Zielonego Przylądka, w Arabii Saudyjskiej, w Japonii i wierzy w "coś" innego? To nie zostanie "zbawiony". Myślicie, że to sprawiedliwe?
27 kwietnia 2015 13:57 | ID: 1216429
Odpowiedźcie mi na pytanie (trochę z innej beczki)
A jeśli ktoś miał "pecha" i urodził się na Wyspach Zielonego Przylądka, w Arabii Saudyjskiej, w Japonii i wierzy w "coś" innego? To nie zostanie "zbawiony". Myślicie, że to sprawiedliwe?
A dlaczego nie będzie zbawiony? Przecież jego bóg jest tak samo dobry jak nasz, a może nawet troche lepszy? Z bogami jest podobnie jak z markami samochodów, jeżdżą wzystkie, tylko niektóre trochę lepiej od pozostałych.
A i tak dla większości ziemian najważniejszym bogiem jest Prezydent Waszyngton umieszczony na awersie pewnego papierka w zielonkawym kolorze...
27 kwietnia 2015 15:08 | ID: 1216451
Odpowiedźcie mi na pytanie (trochę z innej beczki)
A jeśli ktoś miał "pecha" i urodził się na Wyspach Zielonego Przylądka, w Arabii Saudyjskiej, w Japonii i wierzy w "coś" innego? To nie zostanie "zbawiony". Myślicie, że to sprawiedliwe?
A dlaczego nie będzie zbawiony? Przecież jego bóg jest tak samo dobry jak nasz, a może nawet troche lepszy? Z bogami jest podobnie jak z markami samochodów, jeżdżą wzystkie, tylko niektóre trochę lepiej od pozostałych.
A i tak dla większości ziemian najważniejszym bogiem jest Prezydent Waszyngton umieszczony na awersie pewnego papierka w zielonkawym kolorze...
Czyli myślisz, że jest wielu Bogów? Wiele religii naucza, że jest tylko jeden Bóg, a reszta - niewiernych- będzie zesłana w piekielne czeluści?
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.