On- mój J. J. i Ja- A.A....czyli nasza codziennośćKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 294, liczba wizyt: 531507 |
Nadesłane przez: anetaab 19-03-2013 13:42
Za oknami paskudna pogoda, więc na poprawę nastroju postanowiłam zajrzeć tutaj.
Troszkę mi szkoda, że piszę tu tak niewiele, bo fajnie jest złapać ulotne chile i sięgnąć za jakiś czas po te wspomnienia...
Dni uciekają w tak zastraszającym tempie, że żal mi każdej straconej chwili.
Owszem czuję się dużo lepiej kiedy pracuję, wiem, że Jakubowi nic złęgo się nie dzieje, jest z moimi rodzicami, więc opiekę ma doskonałą, mamy okazję za sobą zatęsknić, ja zdecydowanie odżyłam,, więc synuś ma szczęśliwszą mamę, co mam nadzieję i Jego uszczęśliwia.
Niemalże codziennie mam w oczach łzy wzruszenia kiedy biegnie do mnie jak tylko przekraczam próg mieszkania i z uśmiechem na ustach woła "mamuś".
Zwraca się tak do mnie od około dwóch tygodni i chociaż by mnie zdenerował , nawet kiedy mi się już nic nie chce, to kiedy słyszę - mamuś chodź to pójdę za Nim chociażby na koniec świata :).
Jak już wspominałam w stworzonym wątku, od września Kubuń ma zostać Przedszkolakiem, bardzio mnie cieszy , że będzie wśród dzieci i mam nadzieję, że troszkę Go to zmieni, ale chwilami jestem też pełna obaw, bo do dziś lubi sobie popłakać z byla powodu, więc nie wiem czy odprowadzanie Go do Przedszkola i te codzienne pożegnania przyjdą nam łatwo, martwię się też o Jego fochy, o to czy nie będę codziennie słuchała o synku łobuziaku...ale czas pokaże, wiem też jak grzeczny i kochany [potrafi być, doskonale umie zająć się sobą sam.
Tylko zanim Przedszkole, wciąż przed nami najtrudniejsza przeszkoda- pieluchy, z którymi najwyraźniej mój Pierworodny rozstawać się nie chce, a tak jak już napisałam na początku, czas goni...Póki co do wiosny małymi kroczkami i bez "ciśnienia", a jak tylko zrobi się cieplej, zaczynami solidniej trenować nocnikowanie.
Z dnia na dzień Kuki mówi też coraz więcej słów, zaskakując mnie przy tym niejednokrotnie, ostatnio bardzo lubianym słowem stał się motylek, za to nie wiedzieć czemu pięknie wymawiane wcześniej auto teraz stało się brumem :).
W męczęniu Nony też niewiele się zmieniło, nadal muszę interweniować setki razy dziennie, za to ostatnimi czasy jest już zdecydowanie delikatniejszy i chce ją głaskać i przytulać, tyle, że Ona niekoniecznie to lubi.
Cóż więcej u nas...chyba nic szczególnego, w przyszłym tygodniu przylatuje Pan Tata, a że ostatni raz Kuba widział Go w grudniu i to tylko dwa razy, to nie wiem jak będzie, ale na pewno się ucieszy.
Od dziś postaram się tu jednak zaglądać systematyczniej, a wieczorem postaram się wrzucić jakieś aktualne zdjęcia Pierworodnego.