19
Tigrina
Zarejestrowany: 26-11-2009 23:06 .
Posty: 4674
2009-12-02 23:41:23
U fryzjera to w ogóle byłam pięc razy w ciągu ponad dziesięciu lat :-)
Zawsze sama sobie podcinałam końcówki, sama sabie farbowałam włosy, trzy razy u fryzjerki mojej mamy robiłam trwałą na długie włosy, a dwa razy u innej ścinałam włosy. I tu powiem, bardzo duży mam podziw, to było chyba w 2001r., poszłam na Wyszyńskiego, do salonu nad dawną apteką, powiedziałam fryzjerce, że chcę sciąc całą farbę, zdziwiła się: "ale to będzie bardzo krótko!", roześmiałam się, powiedziałam, że może najpierw niech obetnie włosy farbowane (odrosty miały ok. 4cm, bo już od trzech miesięcy myślałam o radykalnej odmianie w celu poprawy włosów), a potem niech uformuje coś z tego, co zostanie :-) Powiedziała, że nie ma taiej potrzeby, przyglądała mi się przez parę minut, po czym zaczęła ciąc, bardzo bałam się tego, zwłaszcza, że z tyłu na dole goliła maszynką, ale powiem szczerze- byłam zachwycona tym, co zobaczyłam :-) Po wielu latach długich włosów zobaczyłam siebie w lustrze z krótką fryzurą, wycieniowaną z tyłu i... podobało mi się :-) Poza tym, włosy były tak ścięte, że przez kolejne trzy miesiące rosły sobie, jak chciały i zawsze mogłam je tak w miarę "kobieco" ułożyc (jeśli to w ogóle możliwe przy takiej długości włosów...), potem poszłam tylko jeszcze za parę miesięcy na "docieniowanie"- miałam klasycznego "grzyba" po tej wizycie, a potem to znowu zaczęłam zapuszczac włosy :-)
Teraz znów mam włosy, które sama podcianam i koloryzuję ( już niemalże do pasa pomimo podcinania po trwałej sprzed dwóch lat), ale pewnie, gdybym znów musiała się tak radykalnie ściąc, to pewnie odnalazłabym znów tę fryzjerkę z Wyszyńksiego, bo idelanie dobrała mi fryzurę do kształtu twarzy :-)