Czasami się zdarza, że mąż wyjeżdża na dłużej. Jak wykorzystujecie ten czas?
Jak mój mąż pojechał raptem na 4 dni ja dostałam powera i pomalowałam łazienkę. :)))))))))
28 sierpnia 2011 22:08 | ID: 622345
U mnie takie życie ciągnie sie drugi rok i chyba nie widać rychłego końca. A co zrobiłam dla siebie? chyba nie dalam sie zwariować .
28 sierpnia 2011 22:26 | ID: 622355
U mnie sprawa wygląda tam że mojego męża w misiącu widzę 6-7 dni :( masakra. wtedy mozna powiedzieć że w te dni organizuję nam czas abyśmy spędzili go jak najwięcej czsu razem. A tak pozatym u mnie dzień jak codzień
29 sierpnia 2011 07:00 | ID: 622442
U mnie takie życie ciągnie sie drugi rok i chyba nie widać rychłego końca. A co zrobiłam dla siebie? chyba nie dalam sie zwariować .
Ola ma podobnie. Ale ja jestem na miejscu i cały "górny babiniec" wpada do nas codziennie. A od września będzie chodzić do szkoły, więc nie będzie miała czasu rozmyślać nad swym "ciężkim" losem słomianej wdowy.
29 sierpnia 2011 07:13 | ID: 622453
my sie rzadko rozatajemy, ostatnio było to w czerwcu (na 4 dni) i muszę powiedziec, że tęskniiiilaaam :) ON też. Łazienki nie pomalowałam ;)
29 sierpnia 2011 09:36 | ID: 622526
my sie rzadko rozatajemy, ostatnio było to w czerwcu (na 4 dni) i muszę powiedziec, że tęskniiiilaaam :) ON też. Łazienki nie pomalowałam ;)
My pierwszy raz rozstaliśmy się, kiedy Grzegorz był w szpitalu - 3 dni...:)
29 sierpnia 2011 10:16 | ID: 622541
A ja pierwszy raz rozstałam się z mężem 30 dni po ślubie na 3 miesiące, było to 20 lat temu jak wyjechał na roczne stypendium do UK. Przypomnę Wam, że wtedy nie było internetu, komórek ba nawet do takiej Ostródy nie mógł sie do mnie dodzwonić tylko do Olsztyna. Tęskniłam strasznie, nawet nie wiem czy nie straszniej i co robiłam pracowałam. Jeździłam rano pociągiem z Ostródy do Olsztyna wracałam do domu i leciełam do skrzynki zobaczyć czy list nie przyszedł. Tak to była jedyna forma komunikacji listy. Pisalismy do siebie dwa razy w tygodniu i listy docierały również dwa razy. To było cos wspaniałego mam te listy do dzisiaj i czasami wracam do nich i przypominam sobie te chwile, emocje myślę że obecnie czytanie emaili bądź smsów po 20 latach nie wchodzi w grę a ja mam taką możliwość i czytam nasze listy. Co mnie trzymało przy normalności to listy, praca, rodzina i znajomi. Jak mój mąż wrócił przed wigilią to nie mogłam się nim nacieszyć on również mną.
29 sierpnia 2011 13:56 | ID: 622733
Jakoś nie potrafię znaleźć wtedy czasu na dodatkowe zajęcia - bo tak mnie absorbuje Młody. Ala podziwiam Cię, że dałas radę z tą łazienką... nie dlatego że w ogóle ją pomalowałaś ale że znalazłaś czas.
30 sierpnia 2011 10:40 | ID: 623513
Dziewczyny - Wy tu dramaty opisujecie!!! Mój mąż wyjeżdża MAX na 3 dni, dlatego ja tak frywolnie się wypowiedziałam. Takie małe pauzy są fajne. Wyjazdy na dłuższą metę - NIGDY!!! Wiem, że niekiedy życie zmusza do takich rozwiązań ale niewiele par potrafi to przetrwać. Łatwo bowiem się odzwyczaić od partnera! Jak nie ma go zbyt długo i jesteśmy zdane tylko na siebie to szybko okazuje się, że wszystko umiemy zrobić same i tak naprawdę to on nie jest nam potrzebny - wręcz przeciwnie, nawet przeszkadza!!! To zagrożenie dla związku.
Krótkie wypady - tak... i nic poza tym!
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.