Czy sam pomysł zwrotu ukradzionych Kościołowi ziem jest zły? A co w nim złego?
Skoro Państwo swego czasu zabrało te ziemie, to niech je teraz zwróci. Zwłaszcza, że często zagarniało grunty łamiąc ustanowione przez siebie i tak złodziejskie prawo.
Państwo zabierało ziemię nie tylko Kościołowi katolickiemu - również osobom prywatnym, innym związkom wyznaniowym... gdyby oddawało wszystkim, problemu właściwie by nie było. Ale nie można winić Kościoła za to, że potrafi upomnieć się o swoje grunty. Lepiej pomóc tym osobom prywatnym, które nie potrafią (nie wiedzą, że mogą?) upomnieć się o swoje.
Rozumiem, że lewicę boli to, że Państwo oddaje to, co ich poprzednicy i idole nakradli. A jeszcze bardziej boli, gdy np. tylko gadają o tym, że samotnym matkom trzeba pomagać, a Kościół otwiera kolejny dom samotnej matki...
Bardzo źle się stało, że Kościół pozwolił się oszukać przez byłego SB-ka (tak się właśnie kończy współpraca z towarzyszami!). Nie zapominajmy jednak, że oszukać dało się również Państwo. I to też źle.
Bo każde takie przekazanie ziemi musiał najpierw wycenić niezależny rzeczoznawca (jeśli źle wycenił, powinien ponieść za to odpowiedzialność - on), przyklepała to również strona państwowa.
Wartość zwróconej Kościołowi ziemi świadczy m.in. o rozmiarze złodziejstwa ówczesnej władzy.
Uważam, że wszystko co zostało skradzione powinno zostać oddane prawowitym właścicielom.