Gdy dochodziło do dyskusji czy sporów na tematy wewnątrzkościelne, zazwyczaj stałem po przeciwnej stronie niż abp Życiński. I generalnie zdania w żadnej z tych spraw nie zmieniam. Co nie oznacza, że w jakiś sposób deprecjonuję osobę księdza arcybiskupa. Wiele jego odważnych wystąpień mi się podobało, chociaż były też takie, które się nie podobały. Miał odwagę głosić godność człowieka tam, gdzie inni chcieli ją zdeptać tolerancją i pustym gadaniem dla samego gadania. Przedstawiał Ewangelię jako konkretne wyzwanie, a nie cukierkową bajkę.
Elenai (2011-02-18 18:29:25)
Też się nad tym czasem Elanai zastanawiam. Bo nie trzeba daleko szukać, ale wystarczy poczytać choćby nasze Familie. Quo vadis, Katoliku, kiedy popierasz aborcję; gdy uważasz, że sex przedmałżeński jest ok, bo wszyscy tak robią; gdy nie widzisz nic złego w związkach homoseksualnych, a Słowa Biblii zastępujesz pustym hasłem tolerancji; gdy mówiąc o ślubie interesuje Cię tylko to, ile za niego zapłacisz; kiedy sam zaczynasz ustalać, co jest grzechem, a co nim nie jest - gdy sam się zaczynasz rozgrzeszać, bo "Ty wiesz lepiej"; gdy nie akceptujesz swojej płciowości i sięgasz po antykoncepcję; gdy miłość zastępujesz tolerancją i kultem neutralności; gdy jesteś pełen nienawiści do innych ludzi i Kościoła; gdy akceptujesz in vitro i zamrażanie poczętych dzieci; gdy uważasz, że życie ciężko chorego człowieka nie jest warte tyle, aby mógł żyć i oferujesz mu eutanazję; gdy mówiąc o księżach widzisz tylko pedofili, a lekarstwem na wszystko ma być wg Ciebie zniesienie celibatu; gdy nie masz odwagi i chęci bronić wiary, gdy jest deptana; gdy przyklaskujesz, gdy próbuje się usunąć wiarę z życia publicznego; gdy nie starasz się samodzielnie pomyśleć, tylko łykasz medialną papkę, jaką zaserwują Ci media? Zadałaś dobre pytanie Elanai.
Jeśli chodzi o mój osobisty stosunek do abp Życińskiego - to tak jak wspomniałem wcześniej - cenię go za to, że pokazywał, że katolicyzm jest bardzo konkretny - aż do bólu. A Ewangelia to nie bajka o tym, że wszyscy mają być mili i uśmiechnięci, ale żywa Miłość - ta, która prowadzi nigdzie indziej, jak na Golgotę, na śmierć - każdego, kto chce się nią kierować.