Ulubieńcem mojej córeczki jest różowa Peppcia i jej rodzinka.
A ja jestem uradowana, że moje dziecko ją lubi, bo prawda jest taka, że i ja ją uwielbiam. Hania darzy ją uczuciem za to, że tak zrozumiale do niej mówi, że wygląda sympatyczniej niż świnka u babci na wsi i dlatego, że jest prześmieszna. Zgadzam się z córuchną, że dialogi są genialne, a Peppowe poczucie humoru idealnie wpisuje się także w humor naszej rodzinki. Bo fajnie jest zaśmiewać się razem z sytuacji i z tekstów, które tak naprawdę mają wiele do przekazania. I nie ma co ukrywać - świnkowa rodzinka jest naprawdę urocza w swej prostocie rzeczy, których każdy z nas doświadcza.
Najbardziej Hania uwielbia podśpiewywać i chichrać się, gdy Tata Świnka czyta po francusku, a my uwielbiamy wtedy usiąść na dywanie i wspólnie obejrzeć przygody Peppy przytulając się do siebie. Raduje nas w tej bajce przedstawiony normalny świat oraz zachowany dystans do niedoskonałości bohaterów, np. Kucyka Pedro, któremu zawsze coś się myli. :)
A Tata Świnka to Hani idol – nie-perfekcyjny Tatuś, który jest najukochańszy, i najfajniejszy na świecie. Jego za duży brzuszek jest po prostu słodki. :)
Hania ostatnio zauważyła, że Peppa też nie zawsze bywa grzeczna, a George często ryczy…, więc uspokaja nas, że nie mamy co się przejmować, gdy ona jest czasami do niej podobna. :)
I tak u nas wygląda Peppomaniactwo!