On- mój J. J. i Ja- A.A....czyli nasza codziennośćKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 294, liczba wizyt: 527887 |
Nadesłane przez: anetaab dnia 20-03-2013 21:59
Pogoda wprost wymarzona na pierwszy Dzień Wiosny:), tylko o ile jeszcze stare pożekadło o tym, że w marcu jak w garncu jestem w stanie jakoś znieść, o tyle "kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata" przeraża mnie już dziś.
Kocham wiosnę, uwielbiam kiedy przyroda na nowo budzi się do życia, więc grzecznie proszę, niech skończy się już zima, niech przestanie już padać śnieg, inaczej nie ręczę za siebie...
A oto pierwszy wiosenny spacer - Dziadziuś i Babcia zabrali Kubuśka karmić kaczki.
Ależ im pozazdrościłam jak dostałm w pracy mmski ze spacerowymi zdjęciami, żal mi się zrobiło, że coś tracę...że coś zabiera mi czas, który mogła bym zpędzić z dzieckiem...ale szybko się otrąsnęłam ztakich myśli, tak jest i tak być musi.
Wieczorem usypiając Kubusia zaczęłam mu recytować Murzynka Bambo, bo nadal próbuję mu czytać, ale On zdecydowanie nie jest zainteresowany, postanowiłąm więc, chociaż opowiadać mu wiersze czy bajeczki, na co mniej więcej w połowie usłyszałam- Mamuuuś ciiiicho, no i cóż było począć, dziecię miało ochotę usypiać w ciszy...
Taką samą reprymendę dostaję, kiedy próbuję uczyć Go jakichś piosenek, albo śpiewam piosenkę, która aktualnie leci w bajce, na co słyszę - Mamuś nie piewaj, no cóż a do tej pory wydawało mi się że robię to całkiem nieźle...hmm najwyraźniej tylko mi się wydawało.
Nadesłane przez: anetaab dnia 19-03-2013 13:42
Za oknami paskudna pogoda, więc na poprawę nastroju postanowiłam zajrzeć tutaj.
Troszkę mi szkoda, że piszę tu tak niewiele, bo fajnie jest złapać ulotne chile i sięgnąć za jakiś czas po te wspomnienia...
Dni uciekają w tak zastraszającym tempie, że żal mi każdej straconej chwili.
Owszem czuję się dużo lepiej kiedy pracuję, wiem, że Jakubowi nic złęgo się nie dzieje, jest z moimi rodzicami, więc opiekę ma doskonałą, mamy okazję za sobą zatęsknić, ja zdecydowanie odżyłam,, więc synuś ma szczęśliwszą mamę, co mam nadzieję i Jego uszczęśliwia.
Niemalże codziennie mam w oczach łzy wzruszenia kiedy biegnie do mnie jak tylko przekraczam próg mieszkania i z uśmiechem na ustach woła "mamuś".
Zwraca się tak do mnie od około dwóch tygodni i chociaż by mnie zdenerował , nawet kiedy mi się już nic nie chce, to kiedy słyszę - mamuś chodź to pójdę za Nim chociażby na koniec świata :).
Jak już wspominałam w stworzonym wątku, od września Kubuń ma zostać Przedszkolakiem, bardzio mnie cieszy , że będzie wśród dzieci i mam nadzieję, że troszkę Go to zmieni, ale chwilami jestem też pełna obaw, bo do dziś lubi sobie popłakać z byla powodu, więc nie wiem czy odprowadzanie Go do Przedszkola i te codzienne pożegnania przyjdą nam łatwo, martwię się też o Jego fochy, o to czy nie będę codziennie słuchała o synku łobuziaku...ale czas pokaże, wiem też jak grzeczny i kochany [potrafi być, doskonale umie zająć się sobą sam.
Tylko zanim Przedszkole, wciąż przed nami najtrudniejsza przeszkoda- pieluchy, z którymi najwyraźniej mój Pierworodny rozstawać się nie chce, a tak jak już napisałam na początku, czas goni...Póki co do wiosny małymi kroczkami i bez "ciśnienia", a jak tylko zrobi się cieplej, zaczynami solidniej trenować nocnikowanie.
Z dnia na dzień Kuki mówi też coraz więcej słów, zaskakując mnie przy tym niejednokrotnie, ostatnio bardzo lubianym słowem stał się motylek, za to nie wiedzieć czemu pięknie wymawiane wcześniej auto teraz stało się brumem :).
W męczęniu Nony też niewiele się zmieniło, nadal muszę interweniować setki razy dziennie, za to ostatnimi czasy jest już zdecydowanie delikatniejszy i chce ją głaskać i przytulać, tyle, że Ona niekoniecznie to lubi.
Cóż więcej u nas...chyba nic szczególnego, w przyszłym tygodniu przylatuje Pan Tata, a że ostatni raz Kuba widział Go w grudniu i to tylko dwa razy, to nie wiem jak będzie, ale na pewno się ucieszy.
Od dziś postaram się tu jednak zaglądać systematyczniej, a wieczorem postaram się wrzucić jakieś aktualne zdjęcia Pierworodnego.
Nadesłane przez: anetaab dnia 15-01-2013 21:07
Ah naczytałam się wczoraj, ( szukając odpowiedzi czy to tylko mój dwulatek tak daje w kość, czy to tylko mój Pierworodny tak wyjątkowo lubi położyć się a właściwie rzucić na ziemię ze złości, czy tylko On chce wszystko wymusić płaczaem i czy to tylko ja mam tak wszędobylskiego potomka co to nie usiedzi w miejscu ani minuty...uf nie powiem, że nie lada mi ulżyło, że jednak nie tylko ja i że generalnie to taki ruchliwy czas i że właściwie to nawet jes szansa, że dziecię me jeszcze kiedyś zacznie mnie słuchać ...)
a przeczesując dżunglę informacji wyczyttałam też jak to bujanie ma na dziecko dobry wpływ, generalnie chyba to nawet wiedziałam, tylko jakoś chyba chciałam zapomieć o tym, że na klatce stoi huśtawka,
ale dziś dobra mama postanowiła zaryzykować...przytaszczyłą huśtawkę do domu
i bujaniu nie było końca, przesiedział by w niej chyba z pół dnia,
przez pierwsze dziesięć minut powtarzając jak mantrę buju...buju...buju...buju....
wszystko ładnie, pięknie, syn szczęśliwy, jest super, tyle, że nic innego to się już zrobić nie dało...
Wrócił z pracy dziadzia to jakoś boczkiem cichaczem wyniosłam , ale wcależ nie byłam zaskoczona kiedy po powrocie z pracy ujrzałam ją znów na środku pokoju rodziców :)...ledwo Go z niej do kąpieli wyciągnęłam, oczywiście bez rozpaczy i żalu się nie obyło.
A jak tak czasami w żalu po zabraniu jakiejś zabawki ( najczęściej zabierane mu są z jednego i tego samego powodu- gania i męczy samochodami psa), albo kiedy kładę Go spać, a On wcale spać ni chce, poza żewnym płaczem słyszę, że Kubuś "(s)MUTNY, to wymiękam.
Ciężko mi przychodzi znalezienie pokładów cierpliwości, kiedy potrafi płakać o każdą pierdołę, ale jak już słyszę że jest smutny to się rozklejam...