Pojechałam do jednego sklepu- wybór zerowy, bo z samych właśnie typu- zimowych, jakie Liwia już miała, a w których zakup nie chciałam się już pakować, bo jaki byłby tego sens?, a w dodatku, cena zwaliła mnie z nóg- 20euro, za takie buty, po domu? jeszcze nie upadłam na głowę.
Pojechałam do drugiego sklepu.
Są, są, są takie jakich szukałam. Rzuciłam się na nie jakby ktoś miałby zaraz sprzątnąć mi je spod nosa.
Odszukałam półkę z numerem 23. Sadzam małą na kolanie i mierzymy.
Zrzedła mi mina. Rozmiar 23, okazał się za mały. Przepełzłam, pod półkę z numerem 24, szukam, szukam, nie ma tego modelu, niech by to...już nie powiem co.
Myślę sobie- nadzieja, w 25, bo 23 była naprawdę za ciasne, więc może jednak to 25, będzie w sam raz.
Nie wiem, po co zrobiłam sobie nadzieję, bo oczywiście 25-tka, była tak ogromna, że zakup jej odpadał.
Z oczami Shreka, zapytałam Panią przy kasie czy aby na pewno nie mają numeru Liwii. Sprawdziła w systemie, ale faktycznie nie mięli.
Pojechaliśmy do trzeciego sklepu. Poprułam prosto do działu dziecięcego, bo Liwia już średnio była zadowolona z tak długich zakupów. A tu zaskoczenie, bo w ogóle, nie mięli pantofli dla maluchów.
Ale jazda...czyżby w całej Antwerpii nie było rozmiaru 23 z letnich kapci dla dziecka?
Czy ja zawsze muszę mieć tak, że jak czegoś szukam, to akurat tego nie ma?
A może skończy się tak, że zamówię buty po długości wkładki w cm, przez internet?
Wykończone zakupami, obie, bo ja także, do dzisiejszej wieczornej zabawy wykorzystałyśmy tatę.
Tata, też zmęczony po pracy, ale zgodził się być manekinem ubraniowym.
Liwia zadowolona, bo mogła zrobić bałagan w ubraniach swoich i przy okazji moich.
Bo co tak ucieszy dziecko, jak możliwość samodzielnego bałaganienia i to za przyzwoleniem rodzica.
Pewnie sami mięliście nie raz, ani nie dwa wszystkie ubrania na podłodze.
Ponieważ jesteśmy na etapie, nauki kolorów, można przy tej okazji, prosić dziecko, aby podało ubranie w odpowiedniej barwie.
Liwia jeszcze myli kolory, ale jesteśmy na dobrej drodze, żeby te umiejętności szlifować.
Było fajnie, a i tata przybrał wojenne ubranie.
Jutro rano czeka nas kolejna zabawa- zabawa w układanie, ale przynajmniej przeglądniemy, garderobę, i zrobimy segregację ubrań, na te jeszcze dobre, i te z których mała już wyrosła