Opublikowany przez: ULA 2012-05-09 13:11:49
… którą się z nami podzieliła odpowiadając na kilka pytań.
Jak rozpoczęła się Wasza „przygoda” z rodzicielstwem?
W 2006 roku uznaliśmy z mężem ze to dobry czas na dziecko… Mieliśmy ustabilizowaną sytuację materialną, dobrą pracę i po 5-letniej emigracji postanowiliśmy wrócić do Polski. Nawet w najskrytszych wizjach nie sądziliśmy, że właśnie nas dopadnie problem niepłodności. Zawsze byliśmy okazami zdrowia, prawidłowo się odżywialiśmy, uprawialiśmy różne sporty. Po wielu miesiącach starań udaliśmy się do lekarza. Seria badań, którą zlecił specjalista wykazała jednoznacznie, że zawiódł u nas czynnik męski…
Jak się okazało leczenie niepłodności męskiej jest dość trudne, ponieważ często nieznana jest jej przyczyna, tak było właśnie u nas. Wyeliminowano czynniki tj. zaburzenia hormonalne prowadzące do obniżenia ilości i ruchliwości plemników, żylaki powrózka nasiennego, infekcje czy niedrożność nasieniowodów. Pozostało nam wówczas łykanie suplementów zawierających witaminy A, C, E oraz cynk i kontrola parametrów nasienia w odstępach 3 miesięcznych. Niestety wszystkie te starania nie przyniosły żadnych rezultatów, więc jedyną drogą do rodzicielstwa pozostało nam in vitro.
Długo zastanawialiście się, czy się na nie zdecydować?
Decyzję odnośnie poddania się sztucznego zapłodnienia podjęliśmy dość szybko. Od początku bardzo żmudnym i wymagającym dość dużego zaangażowania okazał się wybór dobrej kliniki leczenia niepłodności. Z uwagi na fakt, że informacje na temat klinik są dość skąpe i pomieszane z reklamami ciężko było nam się zdecydować na konkretną. W tej kwestii przyszedł nam z pomocą nieoceniony internet - przede wszystkim bazowaliśmy na prywatnych opiniach osób, które przeszły IVF. Wybraliśmy klinikę na drugim końcu Polski w Białymstoku i lekarza określanego przez swoje pacjentki, jako „cudotwórcę”…
Jak zareagowała na Waszą decyzję rodzina?
Rodzina bardzo pozytywnie podeszła do całej sprawy, choć na pewno w jakimś stopniu był to dla nich szok i sytuacja niecodzienna. Zwłaszcza, że wokół in vitro krąży masa mitów i nieprawdziwych informacji…
Czyli?
Takich jak np. że w czasie in vitro niszczone są ludzkie embriony - to główny i … sprzeczny z prawdą argument przeciwników zapłodnienia pozaustrojowego. Tymczasem embriony ludzkie nie są niszczone na żadnym etapie procedury in vitro. Część z nich 50-70% (tak jak w naturze) samoistnie obumiera. W przypadku ciąż naturalnych kobieta często nie zdaje sobie nawet sprawy ze była w bardzo wczesnej ciąży. Nieprawdą jest również, że po kilku latach zamrożenia dochodzi do uszkodzeń zarodków – dowodem są zdrowe dzieci z 15-letnich „mrożaków”.
Kolejnym powszechnym mitem jest przeświadczenie, że dziecko z probówki rozwija się gorzej od swoich rówieśników poczętych metodą naturalną. Do tej pory na świecie urodziło się ponad 4 miliony dzieci po leczeniu niepłodności technikami rozrodu wspomaganego. W krajach tj. Dania czy Słowenia stanowią one ponad 4 proc. wszystkich urodzeń. Ich rozwój fizyczny i psychiczny nie odbiega od pozostałych rówieśników.
Problemem tym zajęli się niedawno polscy antropolodzy, którzy porównywali parametry porodowe i późniejszy rozwój dzieci narodzonych dzięki in vitro i orzekli, że takie podejrzenia nie mają żadnych podstaw. Prawdą jest za to, że po zabiegu stosunkowo często zdarzają się ciąże mnogie, czyli podwyższonego ryzyka. Natomiast logicznym jest ze w przypadku skrajnie obniżonych parametrów nasienia istnieje nieznacznie zwiększone ryzyko wad wrodzonych jak również zwiększone prawdopodobieństwo przeniesienia niepłodności przez ojca na potomka męskiego (zagrożenie takie można wykryć badaniem genetycznym mężczyzny). Sama procedura zapłodnienia pozaustrojowego nie ma wpływu na powstawanie jakichkolwiek wad wrodzonych u dzieci.
A co mówili o Waszej decyzji znajomi?
Nie czyniliśmy przed nikim tajemnicy ze tego, że poddajemy się zabiegowi in vitro i ku naszemu zaskoczeniu niektórzy wykazywali się przez to dość niezdrową ciekawością. Na szczęście były to przypadki marginalne i zazwyczaj wynikające z czystej niewiedzy…
Czy biorąc to pod uwagę i mogąc cofnąć czas ponownie zdecydowałabyś się na ujawnienie, że zdecydowaliście się na in vitro? A może zachowałabyś to w sekrecie?
Myślę, że jednak zdecydowałabym się mówić o tym otwarcie. Ponad dwa lata po naszym IVF okazuje się, że w naszym środowisku są osoby, które przeszły ta procedurę - ktoś z rodziny czy znajomych poddał się sztucznemu zapłodnieniu.
Ponadto, wydaje mi się, iż nasze otwarte mówienie o tym problemie spowodowało dyskusje wśród rodziny i znajomych. Więcej osób otworzyło się na problem niepłodności, zauważa go i zainteresowało się samą procedurą. Dzięki temu udało się obalić w otoczeniu parę mitów, o których wcześniej wspomniałam.
Jak wyglądał proces przygotowywania się do zapłodnienia oraz sam zabieg?
Można powiedzieć, że mieliśmy szczęście w nieszczęściu, ponieważ dla samego zabiegu IVF ilość plemników w ml nasienia nie ma znaczenia, pojedynczy plemnik jest wstrzykiwany do komórki jajowej, ważniejsza jest zdrowa macica, prawidłowo funkcjonujące jajniki kobiety.
Sam proces przygotowania do zabiegu nie był specjalnie uciążliwy i wymagał od nas trzech wizyt w klinice - w tym jednej (ostatniej) 10-dniowej.
W cyklu poprzedzającym rozpoczęcie procesu stymulacji jajników przyjmuje się tabletki antykoncepcyjne. Następnym etapem było jednorazowe podanie zastrzyku hormonalnego, który „wyciszał” jajniki (hamuje wydzielanie hormonów FSH i LH przez przysadkę mózgową) a organizm wprowadzał w sztuczny stan menopauzy.
Kolejny etap to stymulacja jajników gonadotropinami w celu uzyskania wzrostu pęcherzyków jajnikowych wraz z dojrzałymi komórkami jajowymi oraz przygotowania endometrium do wzrostu koniecznego dla przyjęcia zarodka. Codziennie podawane są zastrzyki domięśniowe, podskórne lub zastrzyki tzw. Penach w zależności od rodzaju podawanego leku.
Kiedy powstanie dostatecznie dużo komórek jajowych, kobieta przyjmuje hormon HCG, który kończy stymulację. Po zakończeniu stymulacji hormonalnej komórki jajowe mogą zostać pobrane od kobiety podczas zabiegu punkcji.
2 - 3 doby po punkcji prawidłowo rozwijające się zarodki osiągają stadium 4-6 lub 6-8 komórkowe. W każdym zarodku określana jest liczba komórek (zarodki rozwijające się szybciej mają większe szanse na implantację) oraz morfologia zarodka w skali od A do D.
2 lub 3 (w zależności od wieku i stanu zdrowia kobiety) najlepiej rozwinięte zarodki wprowadzane są przy użyciu cewnika do macicy. Po 20 minutach na fotelu ginekologicznym można jechać do domu. Zabieg ten jest całkowicie bezbolesny, przeprowadzany bez znieczulenia, pod kontrolą USG – trudny był jedynie czas oczekiwania na podział embrionów .
Następnie pozostaje tylko czekanie na wykonanie testu Beta hcg 7-9 dni po transferze, potwierdzającego lub wykluczającego ciążę.
Udało nam się za drugim razem - obydwie procedury były bardzo podobne. Różniły się jedynie nieznacznie dawkami leków hormonalnych.
Czy Twoja ciąża i poród różniły się w jakiś sposób od ciąży lub porodu po zapłodnieniu „naturalnym”?
Znalazłam dobrą, polecaną lekarkę, która pracowała w szpitalu, który wybrałam na narodziny naszego dziecka.
Większość ginekologów prowadzi ciążę po IVF, jako ciążę podwyższonego ryzyka z uwagi choćby na to, że kobieta włożyła masę wysiłku w samo zajście w ciążę.
Przez cały czas oczekiwania na maleństwo przyjmowałam przeciwzakrzepowe zastrzyki podskórne powodujące lepsze ukrwienie macicy oraz mniej więcej do 6/7 miesiąca ciąży pochodną progesteronu. Polskie Towarzystwo Ginekologiczne rekomenduje zakończenie ciąży po leczeniu niepłodności cieciem cesarskim i taki tez finał ciąży zaproponowała mi moja ginekolog. Nasz syn przyszedł na świat dokładnie w dzień dziecka w 38 tygodniu ciąży i ważył 3300g. Moja ciąża przebiegała wzorcowo i częstotliwość wizyt była taka jak w przypadku ciąży naturalnej.
Czy gdybyś miała jeszcze raz podjąć decyzję o poddaniu się in vitro podjęłabyś tę samą decyzję?
Oczywiście i bez zastanowienia, z tym, że od razu sprostuję, że IVF to nie metoda leczenia. Zabieg ten nie leczy przyczyn bezpłodności, ale daje szanse bezpłodnym parom na posiadanie dzieci.
Co poradziłabyś kobietom, które rozważają poddanie się zapłodnieniu in vitro?
Jeśli to jedyna droga do macierzyństwa, a nie rozważają one adopcji, to nie ma nad czym się zastanawiać!
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
94.254.*.* 2018.07.05 09:42
Droga IN VITRO nie jest łatwa, ale warto jest przez nią przejść, jestem kolejnym dowodem na to, że to może się udać i uczynić szczęśliwym. Życzę powodzenia wszystkim, którzy jeszcze się zastanawiają :)
Stokrotka 2015.09.22 12:00
Droga bardzo trudna choć cudownie pod koniec tej drogi trzymać maleństwo w ramionach.
62.178.*.* 2014.04.11 10:58
Witam. Jestem położną w trakcie studiów magisterskich na kierunku położnictwo. Zwracam się z prośbą do Pań, które zaszły w ciąże i urodziły dziecko dzięki metodzie IN VITRO o wypełnienie anonimowej ankiety na temat ciąży i porodu po zapłodnieniu IN VITRO. Zebrane dane będą pomocne w prowadzeniu badania do pisanej przeze mnie pracy magisterskiej. Dziękuję za poświęcony czas !!! http://www.ankietka.pl/ankieta/141283/zwracam-sie-z-prosba-o-udzial-w-anonimowym-badaniu-dotyczacym-ciazy-i-porodu-po-zastosowaniu-zaplodnienia-in-vitro.html Zwracam się z prośbą o udział w anonimowym badaniu dotyczącym ciąży i porodu po zastosowaniu... www.ankietka.pl
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.