Na świecie zapanowała dziwna moda na lewackie państwa. Wiele mówi się o Hiszpanii, która z katolickiego kraju stała się niemalże ateistyczna. Dużo także o Szwecji, która stara się kontrolować każdą sferę życia swoich obywateli i wsadza ludzi do aresztu za stosowanie klapsów. Sporo było o chrześcijańskich rodzinach, które wyjeżdżały z Niemiec, bo państwo chciało ograniczyć ich prawa rodzicielskie za to, że nie godzili się na uczestnictwo swoich dzieci w lekcjach wychowania seksualnego.
Teraz czytałem o Kanadzie. Minister nakazał prowadzenie szkół i przedszkoli finansowanych w całości lub w dużej mierze z budżetu państwa, w duchu otwartości na różne religie i światopoglądy. Brzmi ładnie, prawda? A co to oznacza w praktyce? Ano to, że nie wolno śpiewać kolęd podczas Bożego Narodzenia. Bo to "chrześcijańska indoktrynacja". Nie wolno mówić o Jezusie - ciekawe, jak wtedy wytłumaczyć dzieciom, czym w ogóle są Święta Bożego Narodzenia? Jakiś "festiwal światła"? Aby egzekwować przepisy, pani minister zwiększyła trzykrotnie (!!!) liczbę inspektorów.