To może ja coś dodam. Nie szczepiłam dzieci, bo zwyczajnie nie mamy pieniędzy na tak drogą szczepionkę.
Mam syna - 4latka i siedmiomiesięczną córkę.
Mam wątpliwości co do działania tej szczepionki - pracuję w żłobku i co roku widzę, co się dzieje, jak przechodzą jelitówkę dzieci sdzczepione, a jak nieszczepione. Ogólem: tak samo, choć są małe wyjątki.
Od 4/5 dni (bo tak należy liczyć - ub. czwartek wieczór, 4.10.2012r.) walczę z jelitówką u obojga dzieci.
W żłobku epidemię mamy za sobą już dawno. Akurat mnie w tym okresie nie było w pracy (1,5 tygodnia).
Rotawirusem synek zaraził się w przedszkolu publicznym, do którego chodzi już 2 rok.
W czwartek wieczór (ok. 22:00) obudził się z krzykiem:
- Mamo, chce mi się wymiotować!
No i zwymiotował. Podaliśmy mu SMECTĘ, ale nie dopił wszystkiego bo i tak zaraz zwymiotował. Więcej nie chciał próbować. Dodałam mu jedynie do wody niegazowanej DICOFLOOR i to chyba zadziałało, bo aż do dziś rano (!) nic mu już nie było. Lek ponowiłam jeszcze następnego dnia (piątek), zresztą cały dzień był na diecie: tylko jajko gotowane, banany, sucharki, lekka miętowa herbatka i woda. Marchwianki w ogóle nie chciał jeść. Gorączki nie miał i nie ma.
Dziś (poniedziałek 8 października br.)- bo dopiero na dziś udało mi się zarejestrować nas do lekarza - na 10 min. przed wyjściem (godz.: 11:50) ponownie zwymiotował. A od wczoraj "normalnie" jadł. Nie ma gorączki. Pediatra stwierdziła rotawirusa, zaleciła ENTEROL 2 razy dziennie plus FLORIDRAL 1x dziennie. Enterol jakoś mu podałam w 1/4, bo reszty za nic w świecie nie chciał, trochę tego floridralu (też nie chciał). Jeść nie chce, wodę popija o tyle o ile.
Po drzemce poszedł zrobić kupkę (ok. 17:00) - rozwolnienie, typowa jelitówka. Ledwo się uporaliśmy, a już zrobił w majteczki. Potem znowu w majteczki. I tu się zdenerwowałam i groźbą wymusiałm na nim 1/2 kubka SMECTY po łyżeczce, pomalutku. Założyłam mu też pampersa. Niestety, zrobił znowu kupkę w niego, gdy położył się spać (20:00 wieczór); trzeba było zmienić pościel, bo trochę wyciekło i umyć pupkę.
10 min. po tym zawołał, że znowu ma kupkę, ale tym razem mu się zdawało. Teraz śpi. Nie ma gorączki, trochę wypił wody.
Młody potrafi na złość zwymiotować mi dany lek, dlatego tak więc ciężko podać mu cokolwiek, czego nie chce...
A teraz córka:
w piątek ok. 16:00 po południu zwymiotowała mleko (pije BEBIKO2). Sądziłam, że to dlatego, bo pierwszy raz podałam jej zupkę z mieszanką rybki, ale podejrzenie jelitówki pozostało. Wieczorem zrobiła kupkę - rozwolnienie. Cały dzień nie chciała jeść, wypiła trochę mleka (ok. 100 ml), trochę herbatki z koperku włoskiego. W nocy ładnie spała, z przerwami kilkugodzinnymi wypiła ok. 200ml mleka. Ne miała gorączki.
Rano (sobota 7:00) zrobiła kupkę - rozwolnienie. Zdjadła ok. 90 ml Bebiko i trochę wody, i mąż ją zabrał do drugiego pokoju, a ja się położyłam odespać nocne wstawanie do dzieci. Obudziłam się późno, słysząc krzyk małej (ok. 10:00 rano): znowu zwymiotowała mleko. Od tej pory nie chciała ani nic jesc, ani pić. Gdy zgłodniała, troche popijała mleko (do 70-80ml), wodę podawaliśmy jej łyżeczką.
Zadzwoniłam do szpitala, z pytaniem, czy nas przyjmą? Lekarz z pediatrii powiedział, że raczej nie, a ponieważ mała nie ma gorączki, to nie warto. Dodał, ze gdy zagorączkuje, to natychmiast przyjmą (szpital mam pod blokiem). Kazał mi podawać wodę łyżeczką, mleko Bebiko - to samo, co teraz i na bół brzuszka ten niemiecki preparat na kolki "Sam..." coś tam. Mam go, ale zawsze zapominam nazwy. Podawałam 10 kropel, choć zalecał nawet 20. Mała to chętnie piła. Wmusiliśmy w nią wodę łyżeczką.
Te dwa dni wyglądały tak: 2 razy wymioty i raz rozwolnienie w ciągu każdego dnia. W nocy piła mleko - z przerwami - ok. 150 ml.
W niedzielę nie wymiotowała aż do 21:00. A z rana zrobiła normalną kupkę. Tylko jak już zwymiotowała, to nic nie wzięła do ust. Położyłam spać, bo mi leciała przez ręce. Ok. 1:00 nad ranem obudziła się, zjadła 80 ml mleka, ale miała już gorączkę 38,3 stopni. Zbiliśmy PARACETAMOLEM i zimnymi okładami, napiła się wody i do rana był spokój.
Dziś rano też zrobiła normalną kupkę, wypiła 80 ml mleka, wodę w butelce.
Dotąd do mleka po wymiotach tak 1/2 razy na dobę dawałam jej DICOFLOOR.
Dziś pani pediatra zmieniła to na ENTEROL 1x dziennie plus mleko HUMANA MTC.
Mała wypiła to mleko 90 ml wymieszane lekko z Bebiko, aby było łagodne przejście. Dodałam enterol.
Ok. 17:00 obudziła się z gorączką, chyba 38,7 stopni, ale już nie jestem pewna, bo się zdenerwowałam i szybko zaczęłam podawać to samo, co poprzednio, czyli paracetamol i zimne okłady. No i zbiliśmy gorączkę.
Z tym, że wieczorem zrobiła kupkę-rozwolnienie, a potem nie chciała już nic jeść, ani pić. Teraz śpi, a ja boję się, że znowu obudzi się z gorączką.
I tak wygląda moje 5/4 doby od objaw.
Dodam, że młody dotąd nie przechodził NIGDY jelitówki. Mimo, że nie szczepiłam, a chodził i do żłobka i do przedszkola.
Czy to normalne?... Czytam te fora i czytam. Na każdym pisze co innego odnośnie trwania choroby, jej ew. przebiegu. I nie znajduję nic, co by mnie zadowoliło w odpowiedzi na pytania.
Koleżanka zarzuciła mi, że to dlatego, że nie szczepiłam na rotawirusy. Nie wierzę w to, choć przez chwilę udało jej się posiać we mnie niepewność (jej dzieci - równolatkowie moich - przechodziły to samo w tym samym czasie, tylko u nich jest już spokój).
Jak długo mam jeszcze czekać?... Przeciez to winno trwac chyba tylko 4 doby?...