Wszyscy chyba o tym słyszeli: na skutek prowokacji dziennikarskiej pielęgniarka opiekująca się Kate Middleton popełniła smaobójstwo... Teraz z kolei to oni są szykanowani...
Brytyjczycy nadal żyją samobójstwem pielęgniarki ze szpitala, w którym leżała ciężarna Kate Middleton. Kobieta odebrała sobie życie dzień po tym, jak padła ofiarą dziennikarskiego żartu. Pierwszy raz głos w tej sprawie zabrali prezenterzy, którzy zadzwonili do szpitala. - Moją pierwszą reakcją było pytanie, czy ona była matką? - wyznała zapłakana Mel Greig. Pielęgniarka osierociła dwoje nastoletnich dzieci.
Źródło: se.pl
Jak podchodzicie do tej sprawy? Czy dziennikarze powinni ponieść konsekwencje swojego bemzyślnego żartu? Gdzie są granice wolności słowa, wolności zawodu dziennikarza? Kiedy prowokacje dziennikarskie są dopuszczalne, a kiedy stają się już nieetyczne?