Sonia (2015-05-28 21:18:01)
Monika_Pe (2015-05-28 15:48:45)
Sonia (2015-05-28 10:14:05)
Takie baseny to fajna rzecz. Ale TYLKO I WYŁĄCZNIE dzieci powinny przebywać w wodzie pod opieką dorosłych!!!! My mamy mały basen, ale i tak chłopaki nie mają prawa wstępu do niego, jeśli nie ma mnie lub Męża w pobliżu. Czasem nawet w maleńkim basenie dziecko się poslizgnie, i zachłyśnie i tragedia gotowa...A w takim dużym basenie to już wogóle...
Soniu, przepraszam z góry za to co napiszę ale wydaje mi się, że z takim podejściem wychowuje się przyszłych "inwalidów"... Twoi synowie nie mają 2-3 lat. To są już "byki" i muszą kąpać się pod okiem mamusi w małym jak sama piszesz basenie ogrodowym?
Dzieciom trzeba dać wolność, nie mówię o skrajnych przypadkach zostawiania malucha w wielkim basenie pod okiem 10latki ale kurde- dzieci same na rowerze? O zgrozo...
Ja żyję, mam się dobrze a całe dzieciństwo moi rodzicie nie mieli 100% pewności gdzie akurat przebywam - na wsi u dziadków latałam po drzewach w sadach sąsiadów (nikt nie stał na dole żeby mnie złapać jakbym przypadkiem spadła), jeździłam na rowerze sama, często nie wracając do domu na obiad bo tak się dobrze bawiłam i rodzice nie uruchamiali GPS w telefonie, żeby mnie odszukać.W trakcie tygodnia w mieście (mieszkałam w Warszawie) po szkole do późnego wieczora ganiałam z koleżankami po dzielnicy udając że uciekam przed wielkimi gąsienicami ( pociagami), wisiałam do góry głową na trzepaku itd.
Oczywiście, zdarzały się jakies wypadki- młotek wbity w kolano, po którym do dzisiaj mam bliznę, paniczny strach na samym czubku drzewa bo zobaczyłam pająka i koleżanka musiała z drugiego końca wsi ściągac swojego brata, żeby mnie zniósł z drzewa- przezyłam a samo znoszenie przez starszego brata koleżanki wspominam szalenie miło.
Naprawdę jestem wdzięczna moim rodzicom za to, że dali mi swobodę życia, bycia kim chcę i popełniania błędów .
Mam wrażenie, że współczesni rodzice powariowali ( i błagam bez tekstów w stylu "nie masz dzieci, nie znasz się"...) - komórki, sprawdzanie, kontrolowanie... a gdzie te dzieci mają się uczyć życia, ponoszenia konsekwencji swoich decyzji itd?
Nie przepraszaj...
Nie masz za co:
Każdy jednaqk zna swoje dzieci..
I dla ich bezpieczeńastwa- czuwa...
Soniu uwierz mi, że moi rodzice nie mieli ze mną łatwo: próbowałam wyjść z mieszkania przez okno (z 3 piętra!), wbiłam sobie młotek w kolano (do kości, blinę mam na połowę kolana), szalejąc na wersalce rozbiłam łuk brwiowy (kolejna blizna do kolekcji), idąc prostą drogą upadłam i wbiłam sobie róg leżącej cegły w piszczel (jeszcze jedna blizna), u dziadków, żeby nie jeść śniadania wychodziłam z domu przez... balkon i tak, żeby nikt mnie nie zauwazył wymykałam się z podwórka do koleżanki. W wieku 9 lat (trwało to do 22 roku życia) rodzice wysłali mnie na pierwszy obóz harcerski na 3 tygodnie, do lasu, bez jakiejkolwiek możliwości skontaktowania się ze mną w trakcie jego trwania, niejeden raz spadałam z trzepaka, sama chodziłam na spacery nad rzekę, sama zjeżdzałam na sankach (lub jak sanek nie było na worku z sianem), w wieku lat 6 chciałam zobaczyć jak wygląda pod tymi sankami snieg - efektem są zdjęcia z Wigilii w przedszkolu na której mam całą buzię w strupach ale usmiech od ucha do ucha.
Moi rodzice znali moje zdolności autodestrukcyjne aż za dobrze ;-)
Rodzice zawsze tłumaczyli mi jakie mogą być konsekwencje moich zachowań, co z czym się wiąże, czego unikać itd. Dzięki takiemu wychowaniu a nie trzymaniu pod kloszem jak miałam 9 lat nie poszłam z panem, który chciał mi pokazać szczeniaki, które ma w domu (najlepszą nagrodą była dla mnie wtedy duma mamy, jak jej opowiedziałam o całej sytuacji), jak się zgubiłam w drodze ze szkoły (tak, od 9 roku życia wracałam sama! mama wychodziła po mnie dopiero do głównej ulicy) to siedziałam pod klatką i czekałam na mamę odrzucając propozycje ludzi, żeby poczekać u nich kiedy oni szukali mojej mamy, w trakcie spacerów nad rzekę nigdy nawet nie zamoczyłam w niej nogi ponieważ rodzice mnie o to prosili, od 1 klasy liceum miałam zgodę rodziców na samodzielne zwalnianie się z lekcji - i nigdy tego nie nadużywałam bo wiedziałam, że jak nie będę chodzić do szkoły to mogę mieć kłopoty z nadrobieniem zaległości.
Czuwanie nad bezpieczeństwem dzieci to nie zakazywanie, zamiast tak czuwać trzeba dzieci bezpieczeństwa uczyć, również przez przyzwolenia na popełnianie błędów, na zgubienie się w mieście i odnaleziennie drogi do domu, na samotny wypad na rowery do lasu itd.