Mój synek w przedszkolu jada przy stole w okreslonych porach, samodzielnie. W domu siedzenie przy stole to dla niego strata czasu. Jedzenie polega na podjadaniu, podbieganiu do stolu i z powrotem do zabawy. Tym sposobem zjada albo zimne albo niewiele. Chyba, że sie uprę i latam za nim z łyzką.
Tak, moja wina, zawsze biegalam za nim ale teraz nie umiem inaczej. Wolę tak niżby nie zjadł w ogóle.
Mąż natomiast twierdzi, że albo zje przy stole albo po posiłku zabieramy jedzenie i nie ma podjadania. Z czasem zrozumie, że jest czas jedzenia i czas zabawy.