ja synkowi bardzo mało zabawek kupuje, ze względu na to, że jego zabawki w ogóle nie interesują. W związku z tym, że mam dużo rodzeństwa i narzeczony też to Maks ma sporo zabawek, On tylko specjalnie je porozrzuca po pokoju i idzie do kuchni do garów. Naczyniami sie bawi, mopem, miotła do zamiatania, zmiotkami.
heh...nawet ostatnio podczas zakupów w tesco synek złapał mopa do reki i nie chciał go wypuścić, kupilismy jemu jako zabawkę hehe narzeczony jeszcze powiedział do mnie, żebym nikomu n ie mówiła, że kupilismy synowi mop, bo wstyd. Ale ja nic nie poradze na to, że interesuja Go takie rzeczy. Powiem nawet, że bawi sie nim.
Wracając do tematu odnośnie zabawek, siostry moejego narzeczonego prawie codzinni ekupują im jakąs zabawke. Jak weszłam kiedys do pokoju ich dzieci (3,5 roku i 3lata) złapałam się za głowe. masa, masa, masa zabawek. Tyle co kasy wydały na te zabawki można byłoby kupic porządne auto. Zabawki naprawdę drogie, nie takie byle jakie, przedział 100-400 zł. Ja będac mała dziewczynką, marzyłam o lalce barbi, nigdy nie spełniło się marzenie. Nie miałam zabawek, rodziców nie było stac, a teraz dzieci naprawde mają dobrze, rodzice tez kupuja im zabawki, aby miec z nimi spokój, bo same się zabawią.
Mój chrześniak jak miał 6lat złamał nogę, pojechałam do niego i przez tydzień opiekowałm sie nim jak siostra była w pracy. Tak szantazował matke, żeby kupowała jemu zabawki, takie jakie on chce, były to przewaznie zabawki z hot&wheels. jakąreklama widział w tv od razu dzwonił do mamy, żeby kupiła daną zabawkę i żeby bez niej nie wracała do domu. jak wróciła i zobaczył ze nie ma danej rzeczy to krzyczał, darł się. W końcu siostra ustępowała i ze względu na jego złamana nogę kupowała zabawkę za która dawała po 150zl, codziennie musiała kupic jemu autko do kolekcji a raz w tygodniu grubsza zabawke z a ponad stówę. Mówilam siostrze, żeby tak nie ulegała ale nic nie pomogło, po prostu dzieciak wiedział co zrobić, żeby przekonac mamę