Witam,
Nie jestem pewna czy możecie mi pomóc, ale wariuję, bo mąż mnie już nie kocha....nie cierpię świąt, nie cierpię...robię za szofera i przyzwoitkę, jedziemy do mamusi męża gdzie wszyscy wrzeszczą, piją i mówia że jest zajebiście....ja od jakiegoś czasu jestem chora jak mam tam jechać....męczę się , a mąż jest w niebie, olewa mnie na maksa, gdy ja proszę o powrót do domu odwleka to jak najpózniej, mnie głowa pęka i zazwyczaj jest i tak moja wina bo to ja chcę do domu. Nie wydaje mi się że to ja jestem wyrodna, bo sama mam wspaniałe 2 córki i syna i jest cudnie, wiec nie jetsem zrażona do haosu....wczoraj miał mąż urodziny, dzień wcześniej imieniny a dziś nasza rocznica ślubu- rocznica przez łzy..... po powrocie od tesciowej popszliśmy do siostry i znowu poszłam w odstawkę bo siostra jest chudsza, otwarta na wszystkich, opowiada fajne rzeczy np. że stanik jej spad nad wodą, jej mąż akceptuje wszystko.....kurwa czy ja jestem jakaś inna, nie szukam atrakcji, uwielbiam bycie z rodziną rozmowy spacery i wczoraj coś pękło i dałam mu plaskacza, za wszystko że traktuje mnie jak powietrze, i to też moja wina bo wybrałam zły moment bo przy synu....mam dość tego wszystkiego, mam dość i chcę go przestać kochać, pragne tego....może będę wtedy do życia i będę opowiadać że zgubiłam majtki....ludzie czy ja jestem sztywna, wczoraj powiedziałam mu że wywale telewizor... no i ze ja więcej zarabiam, on na to że chodzi mi o kase....kiedy ja mam ją w dupie...a zreszta i tak jedziemy na kredyach, mężus buduje dom rodzinny... uwielbia mówić o tym co ma... czuję że sie nie nadaję na materiała na żone...a jestem nią dzisiaj 13 lat! PROSZĘ POMÓZCIE MI PRZESTAĆ KOCHAĆ, a bym mogła zadbaać wreszczie o siebie... nie liczę na odpowiedzi, ale przynajmniej sie wygadałam