„Najczęściej operuję dzieci tuż po przedszkolu, a przed szkołą. Rodzice chcą, aby ich pociechy nie wchodziły w nowe środowisko z odstającymi uszami. Często sami takie mają i przeżyli z tego powodu gehennę. Chcą jej zaoszczędzić dzieciakom i płacą kilka tysięcy za to, by uszy ich synów i córek płasko przylegały do główek. Zabieg korekcji uszu bardzo boli. Dlatego doktor Gromadziński najpierw rozmawia z dziećmi. Pyta, czy ktoś już im dokuczał z powodu wyglądu. Czy są gotowe cierpieć. - I często te maluchy patrzą na mnie poważnie i kiwają główkami. Tak. Chcą - mówi dr Artur.”
Więcej na http://zdrowie.onet.pl/1591940,2040,,,,ja_tam_wole_po_francusku,styl_zycia.html
Co sądzicie o operacjach plastycznych u dzieci? Takich „upiększających” a nie wynikających ze stanu zdrowia czy przebytych chorób, urazów. Mnie jakoś nie bardzo to do siebie pasuje...