Powodzenie w karmieniu piersią zależy od chęci i wiary w siebie, a gdy wiary brakuje bardzo pomocne jest wsparcie najbliższego otoczenia.
Teorię o technikach karmienia wyniosłam ze szkoły rodzenia, co nie oznacza, że w praktyce początkowo nie było kłopotów. Na pomoc przyszła położna - doradca laktacyjny w szpitalu: sposoby pobudzania Małej przy cycu, by nie spała, a także masowanie podniebienia, by układała usteczka w tzw. rybkę. Dodatkowo właściwe ułożenie na poduszce do karmienia (wąż) i właściwy sposób ściągania mleka laktatorem elektrycznym. Chodziłam cały czas z biustem na wierzchu, smarowałam Purelanem. Już w domu dostałam nawału i zaczęły mi się robić zastoje - pomogły rozbite, schłodzone liście kapusty wg polecenia położnej środowiskowej.
Trzymam się też teorii naszej pani doktor - pediatry, że skład mleka kobiet na całym świecie jest taki sam. Nie ma tu znaczenia żadna dieta, czy też herbatki laktacyjne. To czy zdrowo się odżywiam wpływa jedynie na moje zdrowie i samopoczucie. Dlatego w zasadzie niczego sobie nie odmawiam (poza alkoholem) i jestem szczęśliwa. A zadowolona mama to zadowolone dziecko. Karmię tylko piersią, na żądanie. Początki były bardzo trudne, bo Gabi potrafiła godzinę wisieć na cycu, chwilę się zdrzemnąć i znowu... Przystawiałam często mimo, że bolało, mimo, że zasypiałam na siedząco (nigdy nie karmiłam na leżąco), mimo, że darła się w niebo głosy... Później odstępy jedzenia się unormowały, zrobiła się spokojniejsza - jadła co 2,5 - 3 h, czas jedzenia 10 min. Teraz je częściej, ale krócej. Jestem zdania - je ile potrzebuje, resztę wydali jednym lub drugim końcem (ulewa coraz mniej ;) W tej chwili odpukać Gabi jest zdrowym, pogodnym dzieckiem, waży 6700 g.
Zamierzam karmić do 12 m-cy, tylko zobaczymy jak będzie z odstawieniem, bo Gabi nie toleruje smoczków i butelek (nawet z moim mlekiem... ;)