Głównym sprawcą pełnej mobilizacji do nauki języków obcych w naszej rodzinie jest mój mąź. Serce nie sługa- zakochałam się w przystojnym Afrykańczyku. W tym czasie dzieci mojego brata miały po kilka lat i żadnej styczności z obcym językiem (poza piosenkami anglojęzycnymi w radiu). Jak tylko dziewczynki poznały mojego męża, stwierdziły,że zaczną się uczyc angielskiego. Z zapałem uzupełniały cwiczenia w książeczkach dla dzieci i chwaliły się angielskimi słówkami. A na naszym ślubie powiedziały nawet kilka zdań po angielsku w obecności innych gości. Nasza córeczka, natomiast od małego słyszy w domu polski i angielski. Więcej słów mówi po polsku, gdyż do tej pory mieszkaliśmy w Polsce i na codzień babcia opiekowała się Anią. Przyjęlismy strategię osoby, czyli jedna osoba-jeden język, ja mówię po polsku, mąż po angielsku zwraca się do córki.
Od kilku miesięcy mieszkamy w Norwegii. Przyznam,że bardzo obawialiśmy się, jak Ania zareaguje na przeprowadzkę. Nie dosc,że pierwszy raz pójdzie do przedszkola, to jeszcze nie będzie rozumiec tam ani słowa. Zręsztą my też dopiero uczymy się tego jednak trudnego języka. Oczywiście Ania w przedszkolu do tej pory najwięcej mówi po polsku,ale już coraz częściej pojawiają się w jej słownictwie nowe wyrazy.W przedszkolu uczy się nowych słowek przez zabawę, piosenki i wierszyki.Nauczyciele też są bardzo pomocni,do Ani mówią wolniej i wyraźniej. Jakże wielkim odkryciem, było dla niej, że mogą byc jeszcze inne języki niż polski i angielski, a jeszcze bardziej była zdziwiona,że rodzice też nie znają tego języka. Teraz najczęściej bawimy się tak,że Ania wychodzac z przedszkola, mówi mi jakie nowe słowa zapamiętała i tłumaczy,co one znaczą. Jest moją nauczycielką, co nas obie bardzo cieszy. Wczoraj np. to było słówko eple: "-Mamo,a wiesz,że jabłko to eple? Zapamiętaj,ucz się:)". Cieszę się,że moje dziecko może chodzic do przedszkola, gdzie non stop słyszy obcy język,dzięki temu szybko go chłonie. A jeśli pojawiają się jakieś problemy komunikacyjne,to zawsze można posłużyc się rękami. W domu rozmawiamy po polsku i angielsku, czasem też pytamy, jak brzmi dane słówko po norwesku,jest to oczywiście zabawa,a nie nudna nauka.Oglądamy również bajki norweskie,co polecam wszystkim uczącym się obcego języka. A na przystanku oglądamy reklamy i próbujemy wymawiac literki i cyfry. Może z boku to wygląda komicznie,ale moje dziecko ma ogromną radosc z tego:).
I teraz też dzieci mojego brata są mega zainteresowane nauką norweskiego- bo, ciociu, co powiemy, jak wysiądziemy z samolotu?;)- Oby to nie był słomiany zapał.A książeczki z norweskimi słówkami już czekają na moich gości.
Jeśli udałoby mi się byc w gronie szczęśliwców,to jestem zainteresowana kursem on-line.