Przychodzą takie dni że nie daję rady psychicznie. Mateusz mnie poprostu wykańcza jakby miał jakąś misje ile jeszcze zniosę. Testuje ile wytrzymam. A bywa że styd się przyznać nie potrafię znieść jego osoby. Zamykam się w pokoju na 5 minut ale moje załamanie nie przechodzi. Mateusz udaje straż pożarną kiedy załatwiam coś przez telefon, płacze gdy zobaczy kibiców wracających z meczu bo też by chciał iść z nimi, krzyczy gdy nie chcę kupić zabawki i ucieka po sklepie bo myśli że mu ją i tak kupię, cały czas czegoś chce i potrzebuje, skarży i wymyśla dziwne historie a do tego chce spać ze mna w łóżku bo jak twierdzi jest jeszcze mały. Melisa już nie pomaga.