Drodzy rodzice
Podzielę się z Wami swoją historią z KUPĄ W MAJTACH, bo też to przerabialiśmy. Mój syn kiepsko „łapał” odpieluchowanie, po skończeniu 2 roku życia zaczęłam go oswajać z pupą bez pieluchy i nocnikiem, nie bardzo mu to szło, nie przeszkadzały mu zasiusiane majtki itd. Metody były pewnie jak we wszystkich domach, rozmowy, książeczki, zabawa, grające gadżety itp. Bez ciśnienia, ma jeszcze czas, chociaż oczywiście koleżanki w jego wieku już były PO! Kiedy przyszły ciepłe miesiące postanowiłam kategorycznie pieluchę wyrzucić (2l, 5 m-cy). Siusiu było w kratkę, raz łapane, czasem sam zasygnalizował, ale szło to opornie(każde wyjście na plac zabaw wyglądało jakbym szła z ciucholandu). O ile w końcu z siusianiem w miarę zaczęliśmy sobie radzić, tak z kupą nie bardzo. Kilka razy mu się udało samemu usiąść na nocnik i się załatwić. Moja radość była ogromna, niestety nie trwało to długo, bo synek po miesiącu, półtora zupełnie się cofnął. Z siusianiem również przestał komunikować, trzeba było na czuja go prowadzać do łazienki. Bardzo źle wspominam ten okres, bo stresowało mnie to potwornie, nie wiedziałam jak go przekonać, zachęcić, choć wydawało się próbowałam też wszystkiego, niestety w pewnym momencie emocje biorą górę! Bez kupy nie wychodziłam z domu, unikałam znajomych, bo gdy tylko gdzieś wychodziliśmy syn jak na złość załatwiał się w towarzystwie, na podwórku itd. Robił to nie myśląc, bawiąc się, jakby jego ciało nie sygnalizowało, że potrzebuje. Mówienie, prośby, groźby nie działały kompletnie, wypróbowane metody innych mam i tych „specjalistów” od dziecięcej głowy też. NIC. Moje obawy były jeszcze większe, ponieważ we wrześniu miał iść już do przedszkola, a za wszelką cenę nie chciałam go znów przyzwyczajać do pieluchy. Wszyscy mnie uspokajali, że popatrzy na inne dzieci i się przełamie, ale w przedszkolu nie było tak kolorowo. Syn na 8 dni tam spędzonych może dwa miał bez wpadki, szłam go odbierać z kroplami potu czy dziś się zdarzyło czy nie. Niestety Panie zwróciły uwagę na problem i na fakt ze dziecko chyba nie jest gotowe. Przez teoretycznie błahy dla niektórych problem, ja nie spałam po nocach. Syn został w domu na kolejny rok! Zbliżały się trzecie urodziny, a młody nie robił postępów. Oczywiście przyszedł czas na zaparcia, ta rozpacz mnie powaliła. Zaczęłam znów od czasu do czasu zakładać pieluchę i widziałam, ze synek uciekał do drugiego pokoju i się załatwiał „żeby mama nie widziała”. Wtedy się przeraziłam. Przerosło mnie to i po prostu odpuściłam. Przyszedł czas, że i mnie zabrakło sił na walkę z tym. Zakładałam pieluchy na wyjście, w domu sadzałam na sedes itd. Synek czasem mówił, że chce na kibelek, wiec sadzaliśmy go, on zaraz schodził. Ot taka zabawa. Pewnego dnia też tak się bawił, pogadałam trochę jak zawsze, to zawołaj mnie jak zrobisz itd., po czym zamknęłam drzwi od łazienki. Za chwilę syn krzyknął MAMO, ZJOBIŁEM KUPE. Tak, jasne pomyśleliśmy…i jak weszłam do łazienki to się popłakałam ze szczęścia! Odstawiłam taniec, okrzyki, uściski itd. Naprawdę zrobił kupkę do sedesu, tak po prostu. On sam był tak przeszczęśliwy. Kilka razy jeszcze mu się zdarzyło w gatki, ale przed Bożym Narodzeniem problem był właściwie zażegnany. Dorósł do tego? Mama przestała się tak stresować? A może te zamknięte drzwi?(które z resztą muszą być zamknięte do tej pory kiedy się załatwia). Drodzy Rodzice, przeczytałam jak Wy setki porad, przeszłam załamanie, nie ze wszystkiego jestem dumna, ale mimo wszystko trzeba się tym dzielić. Kiedy problem się rozwiązuje większość z nas opuszcza te fora, bo to już nie jest problem, kiedy przestajemy się żalić. Namawiam Was, żeby wracać i opowiedzieć jak to się zakończyło u Was, bo to jakaś nadzieja dla innych, którzy to teraz przechodzą. Nie zapomnijcie napisać PO!