1. rodzice wysłali pisemną zgodę na odesłanie chłopca z tym konkretnym człowiekiem
2. nikt nie spodziewał się, że człowiek, który jeździ zawodowo będzie miał wypadek tak tragiczny w skutkach
3. polskie przepisy mówią, że na konkretną liczbę dzieci przypada konkretna liczba opiekunów - gdyby któryś opiekun pojechał z chłopcem a a tym czasie coś się stało na obozie miałby duże problemy przez swoją nieobecność.
4. Rodzice nie mogli przyjechać po chłopca
5. Rodzice teraz twierdzą, że opiekunowie straszyli ich odesłaniem dziecka po izby policyjnej- szkoda tylko, że nie zawiadomili o tym kuratorium w trakcie trwania procedur odsyłania- co więcej, kuratorium dowiedziało się o całej sprawie po pogrzebie- trochę późno.
6. Opiekunowie nie dopełnili wszystkich spraw związanych z samym obozem jak i odesłaniem chłopca - nie mieli przy sobie dokumentów poświadczających uprawnienia, nie powiadomili kkomendanta całego obozu o odesłaniu chłopca - to może sugerować, że zaniedbań było więcej.
7. Nie oceniajmy czy nie można było zostawić chłopca na obozie- uwierzcie mi, sama jeździłam jako wychowawca i jeden mega nieznośny dzieciak może rozwalić cały obóz a do tego "sprowadzić na złą drogę" pozostałe dzieciaki - nie wiemy co spowodowało, że akurat ten chłopiec został odesłany. Ja pamiętam u nas kiedyś odesłaliśmy grupę 4 osób do domu bo notorycznie łamali regulamin- wymykali się z obozu i szli np. bez opiekunów się kąpać w jeziorze- a potem traciło się pól dnia na szukaniu na które kąpielisko poszli. Druga historia- w obozie mojej koleżanki opiekunowie robili dyżury pod namiotem jednej harcerki bo ta każdą noc najchętniej spędzałaby w innym namioce z innym harcerzem w śpiworze - gdyby zaciążyła to też byłaby wina opiekunów- a cierpiały na tym inne dzieci bo opiekunowie chodzili niewyspani, nie mieli tyle wigoru by się ze wszystkimi bawić bo co 2 noc mieli dyżur.
Mając 30 dzieciaków i 3 opiekunów nie da się 24h/dobę widzieć każdego dzieciaka - smutne to ale i prawdziwe- takie mamy realia.