Dziewczyna zmienia się w kobietę, gdy...
1) Biologicznie - to wiedzą wszyscy, pierwsza miesiączka... 14-latka, 15-latka mogły być już spokojnie wydawane za mąż. Banał. Powiedziałam o tym kiedyś dzieciom w gimnazjum, gdzie pracuję. Śmiech. One? My??? No właśnie... Dziś biologia już nie wystarcza.
2) Wosowo - zgodnie z naszą konstytucją dziecko staje się kobietą w dniu swoich osiemnastych urodzin. Potem tylko różowy dokument wielkości karty kredytowej i można wszystko. Choć głównie sprowadza to się do możliwości samodzielnego zakupu alkoholu w sklepie. Średnia do dorosłość, skoro w zasadzie nadal mieszka się u rodziców, chodzi do szkoły i...
3) Podstawowo-przedsiębiorczo - własne zarobki? Bo ja wiem? Trzynastoletnie modelki zarabiają w dzień więcej niż ich mamy przez miesiąc. A potem siedzą w wielkich mieszkaniach, otulone w ciepłe koce - bo jak się tak mało je, to jakoś zimniej... Młode gwiazdki filmowe na czerwonych dywanach przechadzają się w taaaakich szpilkach, że grozi to ich bezpieczeństwu. Dorosłe? Niekiedy mam wrażenie, że to tylko stylizacja, fasada, za którą chowa się dziecko.
4) Estetycznie? Pamiętacie ten teledysk Annie Lennox, gdzie ona siada przed lustrem i zaczyna się malować? To był dla mnie symbol bycia kobietą. Tyyyyle kosmetyków i taaaaakie lustro. Nie mam jednego i drugiego. Tym pięknym kobietom, na których makijażu nie widać, zazdroszczę. Tym, które się "namalowują" nie odmawiam owej namalowanej kobiecości, ale dojrzałości - czyli czegoś, co dla mnie jest istotną częścią w byciu kobietą - już tak.
5) Historycznie - no niby można już tak, jak Jadwiga Andegaweńska - w wieku 12 lat. Ale po co? Gdzie luksus nieodpowiedzialnej młodości? Prawa do dziecinnej nieodpowiedzialności.
6) Chemicznie - chodzi o hormony. I feromony. A potem jest ślub. Albo i nie ma. I żyją długo i szczęśliwie. Albo i nie. Ale są ze sobą. I nagle okazuje się, że odpowiedzialnie trzeba o to bycie dbać. I czasami czas na refleksję. Czyli coś, o co w rodzinnym domu dbamy zdecydowanie mniej.
7) Matematycznie - może wtedy, kiedy zamiast być jedną, jedyną ewanną, stajemy się nagle ewanną żoną i ewanną mamą. Koncepcja trialistyczna mi tu wyszła :) Bo nagle stajemy się bezdyskusyjnie i nieodwołalnie zależni. Od kogoś. Już nie tylko od siebie...
Jest jeszcze jedna myśl, która kołacze mi się po głowie... Kobieta. Kiedy? Moja przyjaciółka powiedziała mi kiedyś, że ona zrozumiała, że jest całkowicie i absolutnie dorosła, gdy odeszła jej mama. Kiedy nie można było zadzwonić, pogadać, pojechać, wypłakać się i pośmiać. No i przytulić. Była tylko ona i pustka. Nie znam tego uczucia. I nie chcę go znać jak najdłużej. Ale tak sobie myślę, że faktycznie to może być ten moment, kiedy "trzeba się stać". Powyższe, pozostałe, mogą takimi być, ale nie muszą. Ten jest.