u mnie w bloku jest taki zwyczaj, że wszyscy sprzątają klatkę schodową wg harmonogramu i "rejonów". parter np. ma obowiązek wysprzątania swojego poziomu oraz schodów do drzwi wejściowych na klatkę oraz schodów do piwnicy. Ostatnie piętro natomiast myje schody od poprzedniego piętra do swojego poziomu oraz schody na strych. W tym tygodniu wypada nasza kolej na ostatnie piętro (jako że na nim mieszkamy). I wiecie co? Sąsiadka mi dzisiaj zwróciła uwagę, że w sobotę nie posprzątaliśmy, że to wstyd i że mam natychmiast pozamiatać i umyć schody, ponieważ "jutro zaczyna się moja kolej i nie będę po was sprzątać". Wpieniła mnie tym, więc grzecznie odpowiedziałam, że zrobię to dopiero po południu, ponieważ wlaśnie wyjeżdżam do lekarza, a w sobote nie posprzątałam, gdyż źle się czułam, a męza nie było. I że skoro mi zwraca uwagę, to sama niech przy okazji swojego dyżuru posprząta schody na strych. W odpowiedzi usłyszałam "ja na strych nie chodzę". No nie. Samo jej się pranie wiesza na strychu i same jej się meble wyniosły.
Czy u Was są problemy z utrzymaniem czystości na klatce schodowej? Możecie liczyć na wyrozumiałośc sąsiadów i ich ewentualną pomoc?
Osobiście się przekonałam, że nie ma co liczyć na łaskę i z ciążą zagrożoną szorowałam schody, kiedy wypadała moja kolejka. Nikt nie zgodził się na ustępstwo nawet w tych okolicznościach.