Etap Drugi życia dorosłegoKategorie: Rodzicielstwo, Ciąża Liczba wpisów: 139, liczba wizyt: 316762 |
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 24-02-2011 15:47
Dzisiejszy dzień rozpoczął się tak koszmarnie, że nie mam ani siły ani natchnienia, żeby robić cokolwiek. Najchętniej resztę dnia po prostu bym przespała.
Golf Mobilek spłatał mi dzisiejszego poranka potwornego figla. Nie spodziewałam się tego po nim... Wybrałam się na badanie krwi. Było przed 7 rano. Strasznie zimno i autko zaśnieżone w stopniu znacznym. Robię to co zwykle. Odpalam samochód w celu nagrzania wnętrza, kładę torebkę na fotel kierowcy, biorę miotełko-drapaczkę, zamykam drzwi... I słyszę tylko "klap klap". I czuję jak łzy bezsilności napływają mi do oczu. Zapalony samochód, z torebką z kluczami od mieszkania, telefonem, portfelem... wszystko w zatrzaśniętym wnętrzu... Dotarło do mnie, że jedynymi numerami telefonów, które znam na pamięć jest numer do Męża (który raczej na odległość w żaden sposób nie byłby mi w stanie pomóc) i numer do Rodzicielki... Tylko jak Rodzicielka mieszkająca 10 km ode mnie, bez prawa jazdy, bez samochodu mogłaby mi pomóc. No i przede wszystkim skąd wytrzasnąć telefon, żeby w ogóle gdziekolwiek zadzwonić... Dorwałam jakiegoś gościa, który pozwolił mi skorzystać ze swojej komórki. Dzwonię do Rodzicielki. "Mamo podaj mi szybko numer do Artura (szwagra)" yyyy zaraz i słyszę: 518 556... "Mamo na miłość Boską, dyktujesz mi mój numer!!! Rodzicielka za cholerę nie potrafi zachować zimnej krwi w chwilach grozy... Dobrze, że Julek Cebulek jest chora i poratowała mnie numerem do szwagra. I dobrze, że szwagier akurat w domu był :( Przyjechał, dość sprawnie poszło mu otworzenie samochodu, jakby włamy do samochodów miał we krwi... Miałam ochote rzucić mu się na szyję, ale uznałam to za nieco niestosowne :)) Ledwo zdążyłam na pobranie krwi, wszystko trwało dość długo, wymarzłam jak diabli, jedynym plusem było to, że w autku było cieplutko jak nigdy.
Widzę opis koleżanki na gg. "Jeśli Bóg zamyka drzwi, to zaraz potem otwiera okno..." Pasuje jak nie wiem do mojej dzisiejszej przygody. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło...
Przed chwilą dzwoniła Siostra Starsza... "Ty Arturowi kupowałaś jakąś wódkę???" Tak a co? "A bo mi powiedział, że to od Ciebie ale nie chciał powiedzieć za co i myślałam, że może Cię do szpitala zawiózł albo co..." Tak, zawiózł mnie do porodu a ja akurat miałam niepotrzebne 0,7 Stocka przy sobie hihihi.
Zaczęłam pisać artykuł "ślubny" ale za cholercię weny nie czuję, muszę poczekać z tym do jutra... Zarys jest, tylko potrzeba szlifu jeszcze... Muszę dojść do siebie.
I muszę iść po wyniki do przychodni. Chyba się przejdę na nogach, bo mam dość paskudy Mobilka.
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 23-02-2011 19:37
Temperatura tamtej nocy szybko wzrosła do 38 stopni. Nie zmrużyłam oka, trzęsłam się z zimna, mimo włączonego na maximum grzejnika elektrycznego i kaloryfera podkręconego na "szóstkę". Leżałam pod kołdrą i kocem i nie miałam odwagi się rozebrać, całą noc przeleżałam w ubraniu w obawie, że zamarznę. Nasłuchałam się jakichś głupich nocnych programów typu "zadzwoń a wróżka prawdę Ci powie", czy "zgadnij imię na literę A a my damy Ci tysiące". Nie miałam nawet siły zmienić kanału w tv. Nie mogłam się doczekać rana...
Pojechałam do lekarki pierwszego kontaktu, bo moja ginekolożka jest do piątku na urlopie. Hmm, to jakiś wirus. Krople Nux Vomica na nudności i apap na gorączkę, a w razie wyższej temp niż 38, pyralgina. Zostałam na noc u Rodzicielki. Zawsze to lepiej jak jest ktoś kto poda chociaż gorącej herbaty... Edek z Fabryki Kredek nerwów trochę spsuł... Alkoholizm to taka straszna choroba :(
Ale były też i plusy - obecność ukochanej Seniorki. Uwielbiam słuchać Jej historii. Ta to dopiero w życiu wycierpiała. Nie mam zadnych wątpliwości, że Ona po śmierci trafi prosto do Nieba. Kiedyś napiszę o Niej osobnego posta, albo artykuł nawet...
Co do artykułów to czytałam wszystkie historie ślubne koleżanek z Familie i nabrałam ochoty wielkiej do opisania ślubu Mojego z Księciem :) Aż się łezka kreci w oku na samo wspomnienie Tamtego Dnia. Mojego Najszczęśliwszego jak do tej pory dnia w życiu :) Kocham Cię bardzo mocno Mój Książę Bajkowy :* Najbardziej we Wszechświecie :))
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 21-02-2011 20:19
Moja Teściowa ma chyba jakiś szósty zmysł... Nie wiem jak Ona to robi, ale zawsze wyczuje, kiedy dzieje się coś niedobrego... Od wczorajszego wieczoru bardzo źle się czuję. Mam straszne mdłości (mdłości z ciążowych początków to pikuś w porównaniu z tym co czuję teraz), czuję, że mam temp, mimo iż termometr uparcie wskazuje 36,7. Leżę ledwo żywa pod kołdrą i nie mam siły na nic, jest mi tak strasznie zimno, dogrzewam pokój grzejnikiem elektrycznym. Mam jadłowstręt i nie mogę patrzeć też na wszelkie płyny. Jak po przepiciu jakimś. Zaparzyłam właśnie kubek mięty i nie mam siły go podnieść... Patrzę z wstrętem na kolorowy kubeczek i zastanawiam się jak się przemóc, żeby wypić choć troszkę. No i przed chwilą zadzwoniła Teściowa z zapytaniem jak się czuję... A ja czuję się podle i jestem z tym zupełnie sama. Do tego czuję jak drętwieje mi brzuch, co mnie w tym wszystkim martwi najbardziej. Wiem, że powinnam coś zjeśc, ale nie jestem w stanie o tym nawet myśleć... Żeby ten wieczór wreszcie się skończył i oby jutro było lepiej :( Mam nadzieję, że to tylko jakaś zwykła grypa. Jeśli do jutra mi nie przejdzie, pójdę do lekarza.